Searching...
niedziela, 22 kwietnia 2012

blog anty-kulinarny

Na wstępie chciałabym po raz kolejny podkreślić, że żywię wielki szacunek dla pasjonatów, lubię blogi tematyczne, czytam ich sporo i nawet sama takiego prowadzę (ale się kryję z tym namiętnie; TU już tłumaczyłam, dlaczego :))

Blogi kulinarne zaskakują mnie w szczególności.
Kreatywnością ich autorów, ale też ekspansywnością i 'gęstością' występowania w blogosferze.
Niektóre są naprawdę przecudnej urody; inspirujące i smakowite.

Jako Wielodzietna Matka Pracująca rzadko jednak mam czas na wcielenie w życie wysublimowane przepisy, choć na pewno nie miałabym dylematu 'kto to wszystko ma zjeść'.
Fenomen dziecka-niejadka jest mi zupełnie nieznany :)

Nie mogę powiedzieć, że jestem kompletnym antytalenciem kuchennym, ani że nie lubię gotowania. Bo owszem, lubię sobie popichcić. Nawet parę książek kucharskich nabyłam.
Ilość rekomendowanych przyborów i absolutnie niezbędnych produktów przerosła mnie jednak na tyle, że taka chociaż pierwsza z brzegu Ministry of Food  Jamie Oliver'a obrosła kurzem.

Dania wymagające przesadnego kunsztu nie wzbudzają mojego zainteresowania (choć co ciekawe, jak prześledziłam tagi na moim blogu, to tag 'jedzenie' jest w zdecydowanej czołówce) :))
Inne zaś może i zachwycają efektem końcowym, ale proces tworzenia bywa mało profesjonalny :)

Dlatego też na co dzień ograniczam się raczej do potraw mało skomplikowanych i nieczasochłonnych.

Nic godnego opisywania i obwieszczania światu.

Ponadto moja nieuleczalna skłonność do zdań wielokrotnie złożonych, do wstawek, dygresji, wyjaśnień w nawiasach, uwag na marginesie, powtórzeń i kwiecistych epitetów nie czyni ze mnie odpowiedniej kandydatki na blogerkę kulinarną.

Zbyt mącę, by dotrzeć z moimi opisami do szerszej publiczności (wierni czytelnicy, mający do mnie anielską cierpliwość nie są odpowiednią grupą reprezentatywną :))

Mogłabym zatem - o czym już wcześniej wspomniałam - co najwyżej założyć bloga anty-kulinarnego.
Przynajmniej byłoby się z czego pośmiać.

Niestety czasowo się raczej nie wyrobię.

Trochę szkoda.
Bo mam parę fajnych pomysłów.
Na przykład:
- jak jeść przez tydzień makaron z sosem pomidorowym w różnych kombinacjach,
- jak skutecznie zdrapywać dowody używania miksera z kafelków, mebli i sufitu,
- jak rozdzielać kłócące się dzieci bez skutków ubocznych dla smażonych kotletów,
- jak w czasie niezapowiedzianej wizyty, mając w lodówce tylko światło, zachwycić koleżankę 'Plackami Eliasza' (woda+mąką),
- jak ratować zapasy z popsutej lodówki, albo
- jak w dzień po przeprowadzce gotować spaghetti w woku i odcedzać je bez sitka :)




Mogłabym jeszcze pisać o tym, gdzie można w Londynie kupić świeżą baraninę ...


jak pokonać wewnętrzne opory i być otwartym na kuchnie innych krajów ...

Japońskie hijiki, zrobione przez moją znajomą - nie pytajcie mnie o skład, ale z wyglądu przypomina mi kawałki starej słoniny z pijawkami :)
Ale było smaczne. Naprawdę!


... nie zapominając jednocześnie o naszym dziedzictwie narodowym.


Albo jeszcze jak 'w dobie kryzysu' w Anglii przemycać niezbędne do przeżycia dobra przez granicę (patent mojego taty :)).


Szkoda, szkoda ...

Ale za darmo oddam prawa autorskie do mojego pomysłu.
Śmiało!
Sprawdzałam. Domena makecookingharder nie została jeszcze zarejestrowana :)


niedziela, 22 kwietnia 2012 




2012/04/22 07:47:24
A może jednak Ty to napisz? Zapowiada się bosko, zwłaszcza rozdzielanie dzieci bez szkody dla kotleta:))))

2012/04/22 08:40:27
Chętnie bym poczytała! Byłabym wierną fanką i liczę że sie zdecydujesz :)

2012/04/22 10:38:24
hahaha, na widok krówek w butach parsknęłam już ostatecznie :D Rzeczywiście pomysły doskonałe :)

2012/04/22 11:17:55
I całą niedzielę szlag trafił! Tak się łudziłam, że może jednak... ;)))

2012/04/22 12:16:00
Patent z krówkami fenomenalny - z moim rozmiarem buta, to mógłbym z 10 kg przemycić ;-)))
pozdrawiam :-)

2012/04/22 14:39:45
Poprzedni twj wpis by pierwszym, którego nie przeczytałam "od deski do deski" - podobało mi sie zdjęcie z łapami w cieście, ale przepis był już "na powaznie", a więc nie dla mnie.
Sama myślałam o założeniu strony "kuchnia dla opornych", "gotowanie dla idiotów" , gdzie tacy jak ja mogliby poszukać przepisów prostych, smacznych i których wykonanie nie wymaga dużo czasu.
A jeżeli chodzi o kulinaria - zdjecia świętne, pole do obserwacji masz niesamowite. Czekam na więcej !!!

2012/04/22 19:33:02
Dziewczyny, kusicie z tym blogiem, kusicie :)
Ale muszę jednak być twarda i nieugięta. Nie miałabym kiedy tego gotować, a co dopiero opisywać ;-P
A raporty to się same może napiszą, co?

Jeśli chodzi o krówki (oraz inne artykuły, które mój tato zwozi namiętnie w celu ratowania córki przed śmiercią głodową :)) to są one przewożone nie tylko w butach. Mój tato uważa bowiem iż przewożenie powietrza z Polski jest ciężkim grzechem :)) i każda przestrzeń musi być zagospodarowana.

@Jonasz, żałuj więc że nie masz rodziny za granicą (no chyba, że masz :))

@Ninga - wiem, że namąciłam i opis był długi, ale uwierz mi, że w sumie mazurek (oprócz pierwotnego paćkania się w cieście) jest jednym z najprostszych ciast.
Nie ma ryzyka zakalca i można się wyżyć artystycznie (a woli tworzenia ci nie brakuje :))

2012/04/22 21:13:41
Może i mącisz, gmatwasz i zawijasz zdania, ale za to obrazki są super i wyjaśniają wszystko, a może nawet i jeszcze więcej:)

(a w nawiasie dodam, że Twoje mącenie i gmatwanie nijak mi nie przeszkadza i całkiem przyjemnie mi się odczytuje treści zaklęte w Twoich "zdaniach wielokrotnie złożonych, wstawkach, dygresjach, wyjaśnieniach w nawiasach, uwagach na marginesie, powtórzeniach i kwiecistych epitetach" - mniam, pyszne sformułowania:))

2012/04/22 22:32:08
Mi w rodzinie mówią, żem mam niesłychany talent do gotowania, jednak głównym problemem jest to, ze nie lubię gotować :))
Dlatego podziwiam ludzie, którzy mają talenty kulinarne i uwielbiają gotować :)
Pozdrawiam :)

2012/04/23 08:57:57
@Ren-ya, dzięki ;) Ty jesteś własnie ta grupa niereprezentatywna ;)
Co do zdjęć, to chyba za dużo ich wklejam, bo mi ostatnio nie chciało opublikować wpisu, ze względu na zbyt dużą objętość posta (No chyba, że to moje gadulstwo ma tyle kilobitów;))

@Mimi_Fibi, nie marnuj talentu! Szczególnie, że już ktoś go docenił :))

2 comments:

  1. Po przemyśleniu, zgodzę się z tym, że być może nie jesteśmy grupą reprezentatywną. I nie namawiam cię na tego bloga, bo wyobrażam sobie, a właściwie, to chyba nie potrafię sobie wyobrazić jak sobie radzisz. Czasowo w sensie. A! I Tata rzondzi! Normalnie padłam! Powietrze z Polski! Hłe hłe hłe <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, zdecydowanie nie wyrobiłabym się czasowo, choć śmiem twierdzić, że od napisania tego wpisu trochę się kulinarnie wyrobiłam, dzięki pewnemu eksperymentowi, który zamierzam (oj, zamierzam już od dawna) niedługo opisać.

      A mój tato ... cóż, jest Mistrzem ciekawych koncepcji i powiedzonek. O nim też spokojnie mógłby powstać blog, ale na to mi czasu również nie starczy. Póki co, namawiam tatę, żeby zaczął swój własny blog - niestety nieskutecznie.

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!