Searching...
sobota, 7 stycznia 2012

w oparach sensacji

Dawno już nie było prasówki :)
Ale też Metro miałam ostatnio w rękach jakiś miesiąc temu.
Zapomniałam więc, ileż rozkoszy intelektualno-emocjonalnej może dostarczyć czytanie tej gazetki.
Nie mogę już chyba pisać, że mnie coś szokuje, bo ... przy takim natłoku 'rewelacji' dziennie po jakimś czasie mało co człowieka rusza.
Jedyne, co mnie naprawdę szokuje, to fakt, że dzienna dawka sensacyjek jest wciąż na tyle duża, by zapełnić dziennikarzom dobre siedemndziesiąt, pięćdziesiąt, trzydzieści (po wycięciu reklam, zdjęć i gigantycznych nagłówków) dziesięć stron wierszówki.
A zatem dziś jedna z ciekawostek 'przyrodniczych' z ostatniego Metra.
Nowoczesne bliźniaki
Bliźniaki Reuben i Floren zostały poczęte w 2005 roku.
W próbówce.
Reuben urodził się w grudniu 2006 r.

Siedmiotygodniowa Floren w stanie embrionalnym została jednak ... zamrożona na kolejne pięć lat. Po tylu bowiem rodzice zdecydwali się na kolejne dziecko.
Gdy więc na świat przyszła jego siostra, Reuben powitał ją słowami: "Cześć bliźniaczko!"
Przyznam, że do końca nie mam przekonania, czy są to faktycznie bliźnięta - w gazecie użyty jest termin "the same batch of embryos", co znaczy z tej samej partii embrionów. Tak więc, jeśli już, to są to bliźnięta dwujajowe (co jest oczywiste, ze względu na płeć :)).
Do końca nie jestem jednak przekonana czy rzeczywiście zamrożenie jednego z zarodków na pięć lat i danie mu szansy (której, nota bene, nie wykorzystały pozostałe dwa) dalszego rozwoju automatycznie czyni go (ją) bliźniakiem.
I w ogóle dlaczego zrobiono z tego taką sensację? Czyż wcześniej nie rodziły się dzieci z zamrożonych wcześniej zarodków? (mam wrażenie, że to typowy przykład powielania błędu popełnionego przez kolejne gazety, nakręconego przez samą bohaterkę artykułu, która tak właśnie mówi o swoich dzieciach).
Ale to kwestia terminologiczna.
Pozostaje jeszcze kwestia ... surrealistyczna.
Nie, nie nazwę jej moralną, bo po pierwsze nie czuję się na siłach podjąć się rozważań etyczno-teologicznych.
Po drugie miałam to szczęście, że nasze dzieci poczynały się lekko, łatwo i przyjemnie, czasem nazbyt niespodziewanie, ale zawsze wyjątkowo bezproblemowo.
Nigdy więc nawet w ułamku nie będę sobie w stanie wyobrazić co przeżywają i na co są gotowe kobiety nie mogące zajść w ciążę.
Nie zmienia to faktu, że kwestie takie jak zapłodnienie in vitro, dzieci z próbówki, zamrożone embriony brzmią dla mnie ... właśnie surrealistycznie.
Z jednej strony wydaje mi się to niesamowite, że jest to w ogóle możliwe.
Z drugiej ... to manipulowanie w naturze powoduje we mnie jakiś nienazwany lęk, albo może pewną blokadę.
Można tu polemizować, że wczepianie by-passów, przeszczep wątroby czy sztuczna nerka jest również manipulowaniem i zostawić schorowane narządy naturalnemu biegowi rzeczy (z wiadomym skutkiem).
Ale jednak zastanawiam się, czy gdzieś tu nie przebiega cienka linia.
Zamrożony siedmiotygodniowy zarodek ...
Zamrożony na pięć lat ...
Jestem w ciąży z moim pierwszym dzieckiem. Drugie się mrozi ...
Tak naprawdę, to mrozi się ich aż trójka ...
Dam im szansę na dalszy rozwój ... za jakiś czas.
***
Nie krytykuję. Nie potępiam. Nie wysnuwam wniosków.
Patrzę się na zdjęcie rodziców i widzę, jak są szczęśliwi.
Próbuję jednak sama sobie odpowiedzieć na pewne pytania.
A może zadając je jestem po prostu - jak to określiła jedna z komentujących pod artykułem osób - an arogant fertile ... ?

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!