Searching...
niedziela, 10 lipca 2011

londyńskie parki

Jestem w nastroju na robienie fotograficznych mozajek :)
Dodam tylko jedną, na zbalansowanie poprzedniego wpisu, żeby nie było, że Londyn jest taki znowu zły :)



Londyńskie parki są przepiękne, nawet w 'średnich' dzielnicach. Kwiaty sadzone są kilka razy do roku - odmiany wiosenne, letnie i jesienne, do wyboru, do koloru.

Sezon kwietny zaczyna się ... na początku lutego (opierając się przenikliwym wiatrom parkowi ogrodnicy obsadzają klomby bratkami, a żonkile, krokusy, forsycje i bazie samoistnie, bez poganiania, dają znać, że angielska wczesna wiosna nadchodzi). Soczyste, zimozielone krzaki, nadają zresztą parkom uroku przez cały okrąglutki rok.


Niestety zdjęcia, które mam są już mocno przeterminowane (sprzed paru lat, jak miałam jeszcze trochę więcej czasu) i w ogóle nie pokazują stanu ukwiecenia i feeri kolorów, jakie cieszą oko spacerowiczów. Może kiedyś to nadrobię - choć przyznaję, że trzeba umieć robić zdjęcia przyrody, żeby nie wyszły zbyt banalnie.


Niesamowite jest to, że w Londynie można napotkać roślinność niemalże z całego świata - niektóre okazy w szklarniach jak np. te dzbaneczniki z królewskiego ogrodu botanicznego w Kew Gardens.


Ponadto większość parków ma genialne place zabaw dla dzieci, kawiarenki, czasami sklepiki z pamiątkami i sezonowe wystawy.
Wyprawa do Regents Park, Holland Park, Hampstead Heath, Princess of Wales Memorial Playground, Kew Gardens, Richmond Park lub paru innych - to najczęściej całodniowa wycieczka.

Polecam serdecznie :)


niedziela, 10 lipca 2011


2011/07/11 00:10:24
Mnie za to urzekła nie tyle uroda tych parków, ile to jak tętnią życiem. Trawniki pełnie siedzących na trawie ludzi, często kilkunastoosobowych, a nawet większych. Obok stojące wózki. Przechodząc obok czuć radość bycia w grupie. U nas w ogródkach jordanowskich każda mama osobno (najwyżej z drugą koleżanką). Wpatrzona w swoje dziecko w piaskownicy, pilnująca by ktoś mu nie wyrwał łopatki. Każdy osobno.

2011/07/11 00:51:33
Tak, Ningo, to prawda. Trawa nie jest świętością, parki są dla ludzi. Jeśli chodzi o 'bycie w grupie', to jest to temat rzeka. Na takie na nie inne zachowania składają się (ciągle jeszcze) inne, bardziej optymistyczne nastawienie Anglików do życia, generalna tendencja do spotykania się w miejscach publicznych raczej niż po domach (więc mają wprawę :)) a także ... i tu już wchodzę na grząski grunt - wcześniejsze posyłanie dzieci do żłobków i przedszkoli, uczestniczenie w tzw. play groups, a nie (częste wciąż jednak w Polsce) trzymanie dzieci pod kloszem do szóstego roku życia (i jeszcze awanturowanie się, że to okropne tak brutanie skracać dzieciństwo i posyłać dzieci o rok wcześniej do szkoły). Parki tętnią życiem, bo są zaplanowane dla ludzi. Są toalety, jest gdzie wypić kawę, jest gdzie usiąść, schować się w cieniu lub wystawić kończyny na słońce. Poza tym, ponieważ jest mniej blokowisk i przez to mniej placów zabaw, jest więcej parków :)). Są większe i mniejsze, ale najczęściej każdy ma jakiś w zasięgu pieszego spacerku (within walking distance).

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!