Searching...
piątek, 28 grudnia 2012

noworoczny prezencik

Otrzymywanie prezentów jest bardzo miłe.
Przezentów od osób, które nas kochają.
Prezentów nieoczekiwanych.
Prezentów od losu.


Fajniejsze od dostawania prezentów może być jednak ... dawanie prezentów.
Szczególnie, jak uda się trafić w gust lub marzenia obdarowywanego.
Dlatego między innymi nie lubię dawać w prezencie pieniedzy. Wydaje mi się bowiem, że zrobienie pewnego wysiłku, wyszukanie lub wykonanie czegoś specjalnie pod kątem konkretnej osoby i na dodatek wstrzelenie się z prezentem jest dużo fajniejsze.
Oczywiście jest to sztuka i nie raz można się pomylić i nie wcelować.
Mi się to zdarzało wielokrotnie, co chyba, ekhm ... za dobrze o mnie nie świadczy.
Miało być dla kogoś, a podobało się tylko mi :)))


Zdarzały mi się też wpadki w drugą stronę, czyli niedocenienie czyjegoś wysiłku - jak pewnej Wigilii, dawno, dawno temu, kiedy to 'pod choinkę' dostałam prześliczną, supermodną, wymarzoną bluzę, kupioną przez moją mamę w Pewexie za ciężkie pieniądze, ale przypisałam ten prezent wujkowi, który akurat wrócił z saksów w Szwecji - sprawiając tym mojej mamie ogromną przykrość.

Staram się jednak wyciągać wnioski :)

W tym roku wszyscy zgodnie zadecydowaliśmy, że nie będziemy kupowali sobie prezentów-niespodzianek na rzecz dwóch ogólnorodzinnych prezentów, które sobie za zgodą i aprobatą wszystkich domowników sprawiliśmy (eh, w wakacje moje najmłodsze dziecko doznało - za sprawą kuzynów - iluminacji, że Święty Mikołaj nie istnieje, więc i tak czar prysł).
Jednak - nie będę ściemniać - trochę mi brakowało tego dreszczyku emocji, tego oczekiwania, tego ostrożnego rozpakowywania paczuszek (bo tak ładnie zapakowane, że aż szkoda :))
I też tego ukradkowego podglądania reakcji innych na wybrane przeze mnie prezenty.

Ale ... i na mnie czekała niespodzianka.
Wiedziałam o niej co prawda wcześniej, tym niemniej, paczuszka sprawiła mi ogromną radość, gdyż prezent nie tylko jest śliczny i trafiony w mój gust, to jeszcze został zrobiony specjalnie dla mnie!
I jest wyróżnieniem, ze odpowiedż na pytanie (choć przyznam, że odpowiadałam na nie z czystej przyjemności, a nie dla nagrody :)))

Ren-ya, bardzo Ci dziękuję!!! Opatulacz jest super-milutki i faktycznie pasuje idealnie do mojej zimowej czapy (a na dodatek posłuży mi od razu, gdyż ... w pośpiechu zapomniałam szalika :))
 

Zresztą zobaczcie sami :


 powinnam pokazać na modelce, ale niestety wszyscy śpią i nie ma mi kto cyknąć zdjęcia


Dostałam też fajne herbatki, z którymi - jako purysta herbaciany - będę musiała poeksperymentować :))
Niewątpliwie ta biała, zawierająca antyoksydanty będzie po świętach jak znalazł :))

A skoro już jesteśmy w temacie herbaty, to ... i ja mam mały noworoczny prezencik dla Czytelników mojego bloga (swoją drogą gratulacje dla każdego, który doczytał do tego momentu, gdyż jak zwykle dotarcie do sedna wpisu lub, jak kto woli, nawiązanie do tytułu kosztowało mnie parę dygresji i wątków pobocznych :)))
Kupiłam go ponad rok temu, z myślą o jakimś blogowym konkursie.
Co prawda wtedy konkurs nie cieszył się zbyt dużą popularnością, mam jednak nadzieję, że tym razem pokusicie się i docenicie fakt, że tachałam ten kubek wraz z garścią angielskich słodkości do Polski SPECJALNIE DLA WAS !!!

 

Jeśli chcielibyście otrzymać ten, jakże angielski, kubek w prezencie, to napiszcie w komentarzu odpowiedź na pytanie:

Czy jest na blogu 'Szepty w Metrze'' taki wpis, który zapadł Ci w pamięć?
I jeśli tak, to jaki?

Jeśli wszedłeś na mój blog po raz pierwszy i nie przeczytałeś jeszcze żadnego wpisu - możesz się również załapać. Lekturę nadrobisz później :))
Niestety będę mogła wysłać paczkę tylko na polski adres.
Na odpowiedzi czekam do 4-go stycznia 2013 do południa.
Wtedy też wylosuję osobę, do której zostanie wysłany kubek.


Szalona pora pisania tego posta wynika z faktu, że ... z emocji nie mogę spać (nie tylko z powodu prezentów, ale też z powodu miłego zaskoczenia, które sprawiliśmy naszym przyjazdem niczego nieświadomym rodzicom i babciom - reakcje bezcenne!).

Poza tym z rana ruszamy do ... mojej nieocenionej teściowej, gdzie internetu njet.

Zatem do usłyszenia za parę dni.
Miłych przygotowań do Sylwestra i oczywiście MIŁEJ ZABAWY!




piątek, 28 grudnia 2013



2012/12/28 04:48:28
Co prawda Mąż Inspirator nałożył embargo na kolejne kubki w domu, ale co tam!

Ja najbardziej pamiętam wpis o Gemmie Brown i jej pogrzebie. Może dlatego, że ukazał się u Ciebie wtedy, gdy sama zmagałam się z żałobą. Może dlatego, że pokazywał bardzo ciekawą i istotną różnicę między mentalnością słowiańską a brytyjską. A może dlatego, że jak zawsze świetnie go przygotowałaś :)

Ja w ogóle lubię u Ciebie wpisy pokazujące specyficzność kraju, w którym mieszkasz.

Miłego pobytu w Polsce :)

2012/12/28 05:12:37
Jejku, Żono, i Ty markujesz???
Kubek będzie pełen cukierków, więc w razie czego Męża Inspiratora da się jakoś ułagodzić :))
Dzięki za pierwszy wpis i za miłe slowa. Wg teorii Kominka - piewszy komentarz narzuca ton.
I tego się trzymajmy :)))
Buziaki
Gość: Chillax, 199.127.179.20*
2012/12/28 05:41:51
Ja tak poza konkursem, gdyz adres mam niewlasciwy .
Zapadl mi w pamiec Twoj post o zdjeciach posmiertnych i post z odgadywaniem nazw Londynskiego Metra...
Pamietam tez inne, gdyz zupelnie niedawno "od dechy do dechy " Twojego bloga przeczytalam. Nie bede ich jednak kolejnym uczestnikom Konkursu podpowiadac. :-)

2012/12/28 06:44:13
oo "randka" z panem Barcisiem też była niczego sobie ;)))
szczęśliwie wrócę przed końcem konkursu, a teraz - Prospero ao y felicidad - jak mawiają bracia z zachodu ;) buźka

2012/12/28 07:03:38
A mnie się najbardziej podobał słownik blogera. Wielce edukacyjny, naszpikowany poważnym słownictwem - lekcja pokory dla całej blogosfery! :):)

2012/12/28 17:27:15
Lubię wszystkie Twoje wpisy, ale tym naj naj jest Zlewka na zbity pysk, czyli jak uziemić Google Translator :) Dawno nie śmiałam się tak, jak wtedy gdy na niego trafiłam :)

2012/12/29 10:21:43
Cieszę się ogromnie, że mój prezent przypadł Ci do gustu:) I dumna jestem, że na dodatek stał się jeszcze jednym z głównych bohaterów Twojego wpisu:) A herbatki to stąd, że dla mnie gorący, aromatyczny napar zawsze chodzi w parze z dzianiną i jak słowo daję, potrafiłabym chyba dobierać smak i zapach herbaty do rodzaju włóczki, z którą pracuję;) A purystką jestem kawową i żadne eksperymenty tego nie zmieniły...

Z entuzjazmem przystępuję również do konkursu! Uwielbiam wszystkie Twoje teksty o najróżniejszych wpadkach, ale ten z mailami ubawił mnie ogromnie i bawi do tej pory:)
szeptywmetrze.blox.pl/2011/10/mailowa-wpadka.html#axzz2GQhMBI3C

2012/12/29 17:28:47
Ja tez mam niewlasciwy adres, no i herbate pije sporadycznie, wiec nie o kubek chodzi:)) Ale najbardziej z wiadomych wzgledow przypadl mi do gustu wpis o kotach:))))
Od tamtej pory powinnam chyba zwracac sie do Ciebie per siostro:)
I jeszcze wpis o przygodach z podrozy do Polski, tak wlasnie z perspektywy osoby zyjacej juz do lat w innym kraju. No chyba sie utozsamiam z tymi notkami;)

2012/12/29 17:48:53
Kubek jest fantastyczny :)
Ale i ja nie mam jedynego słusznego adresu ;)
O.

2012/12/29 22:51:55
Ja zawsze niezmiennie się cieszę kiedy widzę że zamieściłaś nowy wpis, bo wiem, że dowiem się czegoś nowego, może się uśmieję czytając, a z pewnością zamyślę. Pamiętam wiele wpisów, ale wymienię ten o fotografii pośmiertnej, bo mna wstrząsnął. Zgadzam się co do prezentów, miło jest je otrzymywać, ale jeszcze milej dawać. Mnie też przydarzyła się wpadka podobna do Twojej z bluzką, gdyż podziękowałam synowi za prezent, który był od córki, do dziś pamiętam ich miny...uuuh!

2012/12/30 09:34:53
Mnie kubek nie będzie przyjacielem; jeszcze nie zasłużyłem. Powoli zagłębiam się w czytanie. I wszystko zapada w pamięci.
Miła historia przytrafiła się parę dni temu w nocy, tuż przed Świętami. Spoglądając w okoliczne okna, światła w kuchniach liczne, dojrzałem nagle osobę online. I mój zmysł podpowiedział, że to może być tylko Fidrygauka! O tak!
I tak właśnie było. Po chwili pod moimi życzeniami, pojawiły się świąteczne radości od Fridrygauki.
Miło mi się zrobiło na duszy, ucieszyłem się bardzo.
I to jest takie wspomnienie najświeższe, od Kapitana zaprzyjaźnionego bloga.

W ramach rewanżu, że jest, że mnie cieszy, przypomina o rzeczach kiedyś uchwyconych, uczy nowych - prezent ode mnie. Nie kubek, nie mam takowego. Coś innego - przyjdzie pocztą elektroniczną :)
Gość: aba, 89-69-89-233.dynamic.chello.pl
2012/12/30 16:24:49
całkiem niedawno połknęłam całe archiwum więc wszystko jest takie świeże... Fotografia pośmiertna to jest typ nr jeden a na drugim miejscu chyba wakacje w Polsce i dywagacje na temat toalet:) rzadko niestety komentuję ale czytam na starej nokii i dodawanie komentarzy to mordęga. Pozdrawiam

2012/12/31 22:01:31
Najbardziej zapadł mi w cały organizm post o zdjęciach pośmiertnych. Brrrr!!! Jak sobie pomyślę, że mogła bym jeszcze raz otworzyć Twojego bloga na tej stronie, to aż mną wstrząsa!
Jak wiesz pewnie - prowadzę drzewo genealogiczne i normalne, że zbieram do niego zdjęcia całej rodziny. Do czasu, kiedy nie przeczytałam tego posta, nie przeszkadzały mi w drzewie zdjęcia śpiących tylko dzieci. Teraz i na nie nie mogę patrzeć i zastanawiam się, czy nie wywalić. Są okropne (te dzieci) z tymi zamkniętymi oczami!
Tak więc widzisz, jak Twoje pisanie odcisnęło piętno na moim życiu - powiem nawet! ;)

2013/01/01 19:38:27
Mi także zapadł w pamięć post o fotografii post mortem. Do tego stopnia, że poszłam na wykład Jacka Dehnela o tej tematyce :)
Lubię Twoje wpisy za dbałość o estetykę - linki, zdjęcia, oprawa. Jak mała gazeta :)

2013/01/01 19:43:31
Ten mi zapadł, bo raz, że kubek fajny (chociaż początkowo myślałem, że te wskaźniki kolorystyczne nie służą od określania typu herbaty, tylko stopnia nieumycia kubka) a dwa, że te herbatki jeszcze nieodpakowane na pierwszy rzut oka (i drugi też) wcale nie wyglądają na herbatki ;)

2013/01/03 10:17:28
Lubie wszystkie Twoje wpisy. Na prezent nie liczę. Mam sporo kubków w domu, a jeśli taki bym chciała, to syn mieszkający w UK kupiłby mi. Nie urażając Ciebie. Zafascynował mnie Twój blog, ale trudno byłoby mi powiedzieć który wpis mi zapadł w pamięci. Po prostu, lubię czytać ;)

2013/01/03 10:59:38
No ni wuja nie mogę znaleźć. Był taki wpis traktujący o stereotypach nt. Polski w angielskich książeczkach dla dzieci. Jak gootagowałaś, a sprytna istoto, że nie mogę namierzyć?
Wiktoriańska forografia pośmiertna to mistrzostwo świata. Czytałam na cztery raty, bo z jednej strony wykręcało mi jelita na samą myśl, co oni tam wyprawiali, a z drugiej ciekawość jednak zwyciężała :)

2013/01/03 11:01:41
Hej!
Dzięki za wszystkie komentarze.
Uff! Odetchnęłam z ulgą, że jednak parę osób przystąpi do losowania :)))
I faktycznie uświadomiłam sobie, że jednak sporo osób, które wpadają na mojego bloga, mieszka poza granicami Polski. Ale niestety, Poczta Polska od 1 stycznia tak drastycznie podwyższyła ceny wysyłek, że jednak się nie odważę wysyłać do Stanów czy w inne rewiry świata.

@ Żono, o samej Anglii jakoś ostatnio u mnie ciszej. Ale mam w zanadrzu parę wpisów, więc się poprawię :)

@ Chillax, szkoda że masz niewłaściwy adres :))
Wygląda na to, że fotografia pośmiertna wywołała niezłe poruszenie.

@ Berberysku, randka z panem Barcisiem była faktycznie niezła, szczególnie post scriptum (gdy się okazało, że on sam ma koty i jest ich miłośnikiem :)))
Dzięki za życzenia (co ja bym zrobiła, bez google translate :)))

@ Avo, Słownik Blogera to jedno z moich ukochanych dzieci. Ale wątpię, czy ci, którzy byli jego zawoalowanymi bohaterami go przeczytają. A to by mi dało nieopisaną satysfakcję :)))

@ Aotahi, tak ten wpis też mi się udał, choć cała chwała należy się ... Google Translate. Wpis z życia wzięty :)))

@ Ren-ya, a ładnie to tak się śmiać z porażek innych? No wiesz, tego się po Tobie nie spodziewałam ;-P
A szaliczek robi furorę w mojej rodzinie. Nawet teściowa wyraziła się o nim przychylnie :)))
(A mąż ... nawet nie zajarzył, skąd ja go mam, mimo, że akturat był w domu kiedy przyszła do mnie paczka - eh, żyje człowiek w błogiej nieświadomości i dobrze mu z tym, jak widać).

2013/01/03 11:15:23
@ Stardust - śmiało, mów mi siostro! :))))
Boże, jak ja się cieszę, że ktoś mnie rozumie!!!
Choć muszę przyznać, że delikatność innych kotolubnych czytelników mnie ujęła.
Nikt mnie nie nazwyzywał, nikt mnie nie nawracał.
Co do Polski, to siłą rzeczy widzimy pewne rzeczy inaczej (jako wisienkę z obecnego pobytu mogę dodać historyjkę o tym, jak pani kazała mężowi POKAZAĆ zawartość portfela, bo twierdziła, że on ma 20 zł ale złośliwie NIE CHCE JEJ DAĆ, a ona nie ma jak wydać z 50 zł - mąż miał tam funty, trochę kolorystycznie podobne do banknotu dwudziestozłotowego!!!).
No i z tym Twoim adresem ... niefart :)))

@ Obieżyświatko - a może jednak masz jakąś bazę w Polsce? Daj znać, czy mimo wszystko chcesz uczestniczyć w losowaniu.

@ Sukienko, po raz kolejny dzielimy doświadczenia :)))
Fotografia pośmiertna była naprawdę wstrząsająca.

@ Jazzwitaminku, myślę, że spokojnie zasłużyłeś :)))
Daj znać, czy mam Cię uwzględnić w losowaniu.
Przesyłka przyszła, ale potrzebuję czasu na przeczytanie, więc pewnie zrobię to już w Anglii (po 6 stycznia), bo tu, u moich rodziców, jazz-got jest nieprzeciętny :)))

@ Aba, fajnie że się ujawniłaś. Komentowanie z komórki jest ciężkie. Między innym dlatego porzuciłam wcześniejszą formułę pisania bloga z komórki - nie dawałam psychcznie rady, jak mi parę razy pokasowało ciężką pracę moich palców :)))
Zapraszam zatem do dalszej lektury.


2013/01/03 11:48:23
@ Rest, a ja dzięki Tobie zaczęłam tworzyć drzewo genealogiczne. Zeskanowałam wszystkie dostępne fotografie rodzinne (nawet i teściową przemaglowałam na tę okoliczność).
Okazało się, że mój tato ma jakiś dokument, który dokumentuje 'gałąź' jego rodziny aż do roku 1037 (brzmi trochę niewiarygodnie, ale jednak!).
Okazało się też, że nazwisko mojego męża (ja używam panieńskiego) - które jest bardzo nietypowe i w Polsce tylko 18 osób je nosi (czyli tylko jego rodzina), pochodzi ... z przekręcenia :)))
Także jak widzisz, też masz na mnie wpływ!

@ Bezcielesna, dzięki serdeczne (co do zdjęć, to sama jestem wzrokowcem, a do tego mam kiepską wyobraźnię, więc mam wrażenie, że obraz jednak lepiej oddaje pewne rzeczy; czasami wyszukiwanie pasujących - moim zdaniem - zdjęć zajmuje mi prawie tyle samo czasu, co pisanie :))))
A wykład miałaś opisać - przyznam, że ostatnio mniej siedziałam w necie i mam braki w lekturze, więc może przeoczyłam, choć wydaje mi się, że czytałam Twojego bloga w miarę uważnie. W razie czego - podeślij mi link, proszę.

@ Kot.pik,
Oj Kocie, Kocie ... :)))
Zapewniam Cię, że to jednak są herbatki.
A pomysł na wykorzystanie wkaźników do określenia stopnia zabrudzenia kubka przedni!
Choć myślę, że już przy 'Classic British' niektórym odechciałoby się cokolwiek z tego kubka pić ;))

@ Dana, dzięki. Zapraszam zatem do dalszej lektury i cieszę się, że Ci się u mnie podoba.
Co do kubka, to oczywiście, że się nie obrażam.
To tylko zwykly kubek, nie jakiś tam ósmy cud świata (możesz go sobie nawet sama kupić przez internet :))) - ot, mały prezencik, a dostawanie ich jest miłe, to musisz przyznać :)
I nie zapominaj, że w środku będzie jeszcze trochę słodkości, hi, hi.

@ Veni, wpis jest otagowany ... Polska, Polacy, społeczeństwo, tradycja, zdjęcia, stereotypy, Anglicy, czyli moimi NAJPOPULARNIEJSZYM TAGAMI.
Jak ty go, Sprytna Istoto, szukałaś??!! :-P
Fakt, że tytuł jest po angielsku, więc może tu jest zmyłka.
Co do fotografii pośmiertnej, to miałam tak samo. Oglądałam na raty, wzdrygałam się, a jednocześnie szukałam dalej.
Ten wpis pobił chyba wszystkie rekordy na moim blogu i nawet był na Wykopie - temat jest naprawdę poruszający.

2013/01/03 14:15:57
No nie ... szukać nie umim i tyle. Społeczeństwo, stereoptypy i anglię przerzuciłam,ale widać ślepam do reszty :P Dobrze, że linkujesz, bo doprawdy te cudne fotografie poprawiają mi nastrój ;) :D

2013/01/03 16:59:55
Fidrygauko, z ciężkim sercem muszę zrezygnować. Ale kubek piękny. Niech dobrze służy temu szczęściarzowi, który go dostanie :)
O.

2013/01/03 19:35:33
Łee... a Ty pewnie nieprzekupna jesteś - tak, to bym może spróbowała Cię przekabacić słoiczkiem dżemu lub ciasteczkiem (właśnie świeże wyszły z pieca), bo w losowaniach to ja szczęścia nie mam :(

2013/01/04 10:27:38
Nie wiem, czy był to jeden wpis czy może kilka, w każdym razie poraziły mnie informacje o warunkach mieszkaniowych:
- o pluskwach (których póki co w życiu nie widziałam poza Wikipedią) i o nogach łóżka w wodzie
- o wynajmowaniu brudnych, ciemnych klitek jako mieszkań
- o niepojętych czynszach za owe.
Inne rewelacje typu oddzielne krany, rury na zewnątrz budynku i wykładzina na podłodze w łazience już znałam. Po Twoich wpisach doszłam do wniosku, że nie da się mieszkać w UK (tzn. można ale ja dziękuję..chyba że się zbuduje samemu dom?) - podobnie jak już parę lat temu stwierdziłam, że nie da się mieszkać w Japonii...

(to tak FYI, bo kubek super, ale herbatę z mlekiem pić?.. Co innego kawa :-)

2013/01/04 14:02:14
@ Mukla, przekupna nie jestem, ale kto wie, kto wie, może szczęście się do Ciebie uśmiechnie :))) (zaraz robię losowanie).

@ Obieżyświatko, cóż ... może innym razem :))

@ Nemuri, dzięki za odpowiedź. Herbata z mlekiem jest do przełknięcia, szczególnie dobra, mocna, angielska.
A co do tych żyjątek, to ... poza Londynem jest dużo, dużo lepiej. I jakoś dajemy radę, choć tu przeszkadzają mi inne przypadłości, jak np. ostentacyjne izolowanie się Anglików od reszty świata, ale ... to temat na inny wpis.
Pozdrawiam

2013/01/04 14:14:50
No to zaciskamy kciuki, aż kostki bieleją ;)

2013/01/05 14:00:31
PS: Jest jeszcze coś: było kiedyś o takiej, co to paznokcie u nóg obgryza (Freak like me może?). Pomijając szokujący efekt obrzydliwości, mózg mi stanął na myśl o tym, że to tak do telewizji (=przy i do wszystkich)... no i stwierdzenie, że ten nawyk stanowi o tym, kim ona jest (do dziś brzmi mi w uszach to "who I am"), dało najlepszy od dawna obraz, w jak miernych (kulturowo, intelektualnie, karmicznie...) czasach żyjemy.

2013/01/07 19:07:11
@ Nemuri, to był koszmarny widok (linkuję dla przypomnienia)! Ale uwierz mi, cały ten paroodcinkowy program zawierał jeszcze gorsze rzeczy. I też zadawałam sobie to samo pytanie: jak ci ludzie będą w stanie w ogóle się komuś pokazać na oczy. Ale chyba nic sobie z tego nie robili.
O tempora, o mores!

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!