Searching...
niedziela, 17 czerwca 2012

To wszystko wina Zimocha!

Bo jakby komentował, to byśmy wygrali.
Przesłałby te swoje pozytywne fluidy ...
Myślę, że potrzeba mi jakiejś teorii spiskowej, która by wytłumaczyła, dlaczego we własnym kraju, na trzy mecze nie wygraliśmy żadnego i nie wyszliśmy nawet z grupy, a wręcz wylądowaliśmy na szarym końcu.
Bo (spuściwszy uprzednio zasłonę milczenia na dzisiejszy mecz; pierwsze prawo Yerkesa-Dodsona się kłania) Polacy naprawdę nie grali źle.
Spisek jak nic!
Czekam na powołanie komisji śledczej.
Ja tam się futbolem zupełnie nie pasjonowałam.
Do ostatniej soboty.
Tydzień czasu gorąco kibicowałam.
Dawno już tak bardzo nie chciałam, by COŚ się stało.
Moja wiara w cuda osiągnęła dziś szczyty i na pewno była większa, niż ziarno gorczycy.
Widać jednak, że nie była to wiara (bo ta jest pewnością, tego czego nie widzimy).
A nadzieja umarła.
Owszem, ostatnia, ale jednak umarła.
Tak dobrze żarło i zdechło :(
Ej, Pepiki, Pepiki.
Stali przy swojej bramce całą pierwszą połowę.
Jak wierne psinki.
Nie ruszyli się ani na krok dzielnie stojąc murem przed Pepikiem Czechem. Peterem.
A potem cichaczem, na bezczelnego wykorzystli swoją szansę (na Tytonia nie gadajcie, bo chłopak się starał)!
Jedyne, co mnie pociesza, to że Ruscy też jadą do domu.
No jest jakaś sprawiedliwość dziejowa!
No, bo ja oczywiście rozpatruję ten mecz w kontekście historyczno-politycznym.
Nie inaczej.
Nie inaczej.
Myślę, że na wynik (oprócz Zimocha) wpłynęło również nasze położenie geograficzne, zabory i komuna :)))
Dlatego tym bardziej chciałam, żebyśmy wygrali.
By udowodnić, że my też potrafimy.
Niestety nie udało się.
Teraz wszystkie plusy dodatnie związne z Euro mnie już nie cieszą.
No szkoda, szkoda, szkooooooda.
A do tego mam okrutne wyrzuty sumienia, bo nie wiem ile razy w ciągu ostatnich paru godzin miałam ochotę zakneblować moje dzieci.
Bo oni "tylko chcą coś powiedzieć".
Cholera jasna, na gadanie im się zebrało!!!!
I na wyszywanie krzyżykami (nawlec, policzyć kwadraciki, wytłumaczyć, poprawić)
I na robienie kalendarza (kolorowe gazety potrzebne)
I na granie w nową grę (A kto objaśni zasady?)
I na zgłębianie tajników 'futbolu' (Mamo, a ten to jest Czech?)
A teraz, dla rozładowania emocji oglądam Dzień Świra.
Akurat leciało zaraz po meczu :))
Nienawidzę tego filmu!!!
Na potrzeby dzisiejszego rozładowania emocji jest jednak idealny.
"Ku*wa, ja pier*dole".
__________________________________________________________________________
Ps.
Dialog małżeński.
Występują:
- słomiany kibic, nieobecna duchem Fidrygauka Zdruzgotana
- mąż rzeczonej
Scenografia:
salon, papierki po nerwowo jedzonej czekoladzie, walające się puste torby po czipsach, porzucony haft krzyżykowy na podłodze, zaduch
Czas:
okolice 21:30 czasu Greenwich

Mąż: Kiedy Polacy ostatni raz odnieśli sukces w piłce??!! W 1982. To ile lat temu?
Fi Zdru: Oj daj mi spokój! Nie znam się na piłce. :))
To tyle, w kwestii futbolu.
Dziękuję Państwu za uwagę.
Następnego wpisu z tym tagiem już raczej na tym blogu nie będzie.

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!