Searching...
środa, 25 kwietnia 2012

alfabet wojenny a postawa obywatelska

Tak jak obiecałam wklejam zdjęcie - alfabet wojenny.



Moją uwagę przyciągnęła najpierw swastyka, a później feeria barw. Swastyka mnie tak bardzo nie dziwi, bo w dzielnicach hinduskich (które mijam od czasu do czasu) jest to często spotykany symbol, symbolizujący szczęście ('All is well').

to zdjęcie ściągnęłam z netu, ale gdyby nie dziki pośpiech, cyknęłabym własne nie dalej jak wczoraj


W naszym kręgu kulturowym skojarzenie jest jednak mocno negatywne.
Dlatego ta swastyka w otoczeniu wesołych, kolorowych obrazków pierwotnie wzbudziła mój niepokój.
Mój pokrętny umysł (za którego dziwacznymi skojarzeniami czasami nie nadążam :)) przetłumaczył sobie napis pod swastyką jako 'imprezka w stylu nazistowskim', zupełnie ignorując fakt, że "party", to przecież też partia, a nie tylko bibka.
Plakat wieńczył zakończenie działu tematycznego pt. "II wojna światowa".

Nie po raz pierwszy stwierdzam, że angielskie podejście do nauczania jest dość 'lajtowe'.
Wyrywkowe fakty, trochę skojarzeń i dużo zabawy.
Ma być miło, przyjemnie i kolorowo.
Zgodnie z taką właśnie, a nie inną linią programową, plakat też pokazuje wojnę w sposób hasłowy i anegdotyczny.

Cóż, nie będę teraz pisać rozprawki nad przewagą angielskiego systemu nauczania nad polskim, ani załamywać rąk nad wybiórczością, z jaką przedstawia się pewne fakty młodym Brytyjczykom.
A mogłabym :)

Myślę, że dobrze jest uświadamiać nowe pokolenia czym naprawdę była II Wojna i czym są dziesiątki wciąż toczących się wojen. Martyrologiczne podejście (dużej części) Polaków mnie jednak męczy, a nieustannie rosnąca liczba członków w Związku Kombatantów zadziwia.
Może i wiedza historyczna mieszkańców Wysp nie jest tak głęboka, jak polskiego maturzysty (choć, nie ukrywajmy, i ona wietrzeje szybko w myśl zasady 3xZ :)), a angielski styl nauczania historii pozostawia wiele do życzenia.

Przeselekcjonowane fakty, hollywoodzkie uładzenie i autoironiczne podejcie do przeszłości swoich przodków nie przekładają się jednakże na społeczną ignorancję i brak refleksji (a taki jest moim zdaniem jeden z celów nauczania historii: spoglądanie wstecz i wysnuwanie wniosków na przyszłość).

Przeciwnie!
Świadomość konieczności zaangażowania się w życie społeczne, wiara w siłę przebicia głosu jednostki, w prawo i obowiązek wyrażania własnego zdania i wpływania na decyzje na szczeblu lokalnym i państwowym jest tu dużo bardziej zauważalna.

Angielska młodzież już od młodych lat uczy się postawy obywatelskiej.
I to zupełnie nie w stylu komunistycznych przybudówek partii komunistycznych czy pogromców bikiniarzy :)
Już dla dzieci z podstawówek organizowane są 'konferencje', gdzie uczą się dyskutować, polemizować, głosować, podsumowywać i wyciągać wnioski.
Rodzice uważają za 'oczywistą oczywistość' by aktywnie uczestniczyć w życiu szkoły, zbierać fundusze, pomagać nauczycielom (nie wiem, jak to teraz wygląda w Polsce, ale jakieś 15 lat temu, to było z tym raczej marnie).

Lokalni reprezentanci partii starają się nawiązywać osobiste kontakty z ludźmi w ich okręgach wyborczych, a mer Londynu regularnie organizuje spotkania z 'ludem', by wsłuchiwać się w jego głos.
A 'lud' wie, jak zadać konkretne pytania, jak konstruktywnie skrytykować i przyprzeć do muru.
Ostatnio (owszem, wiem że w ramach kampanii o przedłużenie kadencji :)) Borys Johnson, mer Londynu, spotkał się przedstawicielami różnych gmin i zawodów.
Zadawane pytania dotyczyły najbardziej uciążliwych problemów takich jak usprawnianie linii metra, wysokość cen biletów, brak miejsc pracy dla matek (Londyn ma najniższy odsetek zatrudniania matek mających małe dzieci, głównie z braku stanowisk na pół etatu), wspieranie sektora prywatnego a zaniedbywanie tzw. pracowników budżetówki, bezpieczeństwo i organizacja życia publicznego przed olimpiadą.



Jedno z pytań, które zaciekawiło mnie chyba najbardziej brzmiało:
"Analiza pańskiego oficjalnego kalendarza spotkań pokazuje, że od Maja 2008 do Marca 2011 spotkał się pan 86 razy z bankierami, 48 razy z policją i 15 razy ze zwykłymi Londyńczykami. Czy może Pan skomentować, skąd taka rozbieżność?" (czyli nie jest tak krysztłowo, jak myślałam :))

Dlaczego akurat takie pytanie?
Bo ja bym go sobie nie zadała.
Bo bym się nie pofatygowała, żeby to sprawdzić, żeby w ogóle się z panem Borysem spotkać.
Bo gdzieś tam mam zakodowane, że mój głos się nie liczy, że nie mam wpływu, że trybiki w maszynie są zastępowalne i łatwo je wymienić.
Nie wiem, czy mam za to winić idiotyczne lekcje WOŚ, które nic nie wniosły w moje życie.
Czy rodziców, którzy z kolei nauczeni negatywnymi doświadczeniami moich dziadków, byłych AK-owców, powtarzali mi przez całe życie: "Nie wychylaj się. Po co ci to angażowanie się?!"
Czy może własne lenistwo. Intelektualne i fizyczne?
Bo raczej na pewno nie kiepskie nauczycielki historii ;-P

I tak czuję, że Anglia mnie trochę zmienia (na razie tylko angażuję się na niwie szkolnej :))

Ale ...
Jakoś nadal nie czuję, że mam odpowiednią siłę przebicia, jeśli chodzi o akcję pt: "Nam też nie jest wszystko jedno" .
Owszem solidaryzuję się. Zgadzam się, że Gazeta zaniedbuje blogerów.
Ale szczerze powiedziawszy, myślę że ci mityczni 'oni' i tak mają to głęboko ... czy jakaśtam tłukąca w klawiaturę od roku fidrygauka wklei apel w swoim kolejnym wpisie, czy nie.
Także - z całą sympatią dla tych, którzy uczestniczą w proteście - postanowiłam się wyłamać :)
A poza tym przekornie powiem, że ... Blogger - mityczny przeciwnik Bloxa nie ma przecież żadnej oficjalnej, czy nawet rankingu blogów (A może ma tylko mi nie udało mi się znaleźć?).
Nie ma blogów podzielonych na kategorie, po których można sobie pobuszować, jak po second-handzie.
Nie ma Top1000 ani strony głównej w jakiejś gazecie.
A wygląda na to, że Bloggerzy są zadowoleni :)

Ale o realnym wpływie 'piątej władzy' (blogerów) na rzeczywistość może innym razem ...



środa, 25 kwietnia 2012




2012/04/25 16:02:55
A może jednak mityczni "oni" nie mają głęboko gdzieś:))))
Dziś ukazała się odpowiedź.
blox.blox.pl/2012/04/Odpowiedz-na-list-otwarty-blogerow-z-Bloxa.html
Ja akurat jestem typem harcerki, wiec uważam, że warto próbować, nawet jeśli się nie udaje. Po prostu trzeba coś robić, bo nikt za nas ważnych dla nas spraw nie załatwi.


2012/04/25 17:15:54
Ilenko, wciąż walczę ze swoim sceptycyzmem (pożyjemy, zobaczymy, jeden list jeszcze niczego nie zmienia) i z nie-obywatelską postawą byłej harcerki :))

2012/04/25 18:23:00
Idąc na historię wybrałam nudną specjalizację archiwistyka - jakoś nie widzę się w roli nauczycielki uczącej rozbrykane polskie bachory, których rodzice mieli by do mnie pretensje, że czegoś wymagam od ich dzieci. :)


2012/04/25 18:30:34
Mimi, wymaganie czegoś od swoich dzieci wydaje mi się nie lada wyzwaniem. Od cudzych, to już przekracza moje zdolności psycho-fizyczne :)
W Anglii historycy to bodajże największa grupa wśród bezrobotnych nauczycieli.

Archiwistyka ... hmmm.
Też chyba nie na moje nerwy i zupełny brak cierpliwości. Aczkolwiek oglądałam ostatnio program, który spowodował, że mój podziw do archiwistów wzrósł potężnie (bo nie uświadamiałam sobie, w jak wielu dziedzinach wykorzystuje się ich pracę).


2012/04/25 22:46:39
No niestety nie jesteśmy doceniani w naszym bagnie jakim jest Polska, a jednak dzięki nam człowiek chcący dowieść swoich praw ma możliwość to udowodnić. Chociaż ja to bardziej kocham się w archiwum medycznym :))


2012/04/26 11:40:23
"Chociaż ja to bardziej kocham się w archiwum medycznym :))"
No cóz, milosc nie wybiera :))


2012/04/27 09:10:47
Też się kiedyś nad tym zastanawiałam.... Nie wiem, może postawa obywatelska to rodzaj talentu? Osobowości? Tak, jak sportowcy - zupełnie odrębny gatunek człowieka;)...
Ja też w szkole uczyłam się o mechanizmach działania demokracji, ale jakoś ta wiedza nigdy nie przełożyła się w moim przypadku na czynne zaangażowanie w jakąś sprawę, nawet taką, do której mam przekonanie. I nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, by to zmienić.


2012/04/27 09:40:10
Z tym, że na Bloggerze nie ma kompletnie żadnej reklamy blogów to racja, z tej właśnie przyczyny przeniosłam się na Bloxa, chociaż GW nie lubię. Byłam też kiedyś na Onecie - tam to dopiero jest promocja blogów! Niestety jednocześnie tapetują wszystkie blogi swoimi reklamami (z których bloger nic nie ma), a odwiedzający stronę z polecenia Onetu specjalizują się w głupich komentarzach :) Pozdrawiam!


2012/04/27 13:34:20
@Ren-ya, wydaje mi się, że nie jest to talent. Owszem, trzeba mieć predyspozycje, ale na postawę, na chęć zaangażowania mają chyba w dużej mierze wpływ inni ludzie.
Moi rodzice raczej tłumili wszelkie przejawy mojego 'wychylania się'. A żeby się angażować na niwie publicznej trzeba być jednak trochę pod prąd.
A ja byłam, mimo wszystko byłam (predyspozycje), ale z czasem zaczęłam sobie chyba mówić, że nie, że jestem trybikiem w machinie. Poza tym nie miałam przykładu z góry :)
Na studiach to już w ogóle był koszmar. Przeżyłam wiele rozczarowań związanych z biernością innych.
Jak sobie teraz przypomnę, to gdzieś kiedyś we mnie drzemała aktywistka.
Ale chyba dałam sobie podciąć skrzydełka...
Podsumowując: zaangażowanie społeczne to moim skromnym zdaniem wypadkowa predyspozycji, przykładów wyniesionych z domu lub grupy rówieśniczej oraz samozaparcie.

@Dostojna, chyba jesteś jedynym znanym mi przypadkiem osoby, która przeniosła się z bloggeera na bloxa. Najczęściej exodus przebiega w przeciwnym kierunku :)
Ja akurat bloggera bardzo lubię, bo ma dużo lepszych funkcji technicznych (prowadzę tam bloga tematycznego), ale na Bloxie łatwiej jest znaleźć innych chociażby przez kategorie.

A tak w ogóle to mam świadomość, że "I am one in a million". Piszę sobie swoje przemyślenia, tak jak całe rzesze ludzi. Piszę, bo lubię.
Nie będę zasuwać jakichś gadek, że piszę sama dla siebie (tak to mogłabym zapisywać wszystko na twardym dysku i po sprawie :))
Ale ta moja pisaninia nie ma na nikogo ŻADNEGO wpływu, oprócz może poprawienia niektórym nastrojów na małą chwilkę.

I w tym sensie promocja blogów (w tym mojego) mnie nie interesuje.




0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!