Searching...
poniedziałek, 27 lutego 2012

Dead serious

Miałam pisać mój drugi wpis o śmierci, ale ...

...spojrzałam śmierci w oczy.

Po pierwsze, przeoczyłam bardzo ważne spotkanie z szefową (się nie zapisało w kalendarzu). Jak się zorientowałam, to zbladłam jak śmierć na chorągwi.
Po drugie mam tony raportów do napisania, gdyż miałam przez 5 dni gości, więc siłą rzeczy przestawiłam się na tryb wakacyjny i zawaliłam na całej linii.
Praca rano, a prowadzenie 'domu otwartego' z nocnymi rodaków rozmowami śmiertelnie mnie wykończyły.


Także jak już po tym wpisie zamilknę, to może to oznaczać, że szefowa mnie uśmierciła (podejrzewam, że wybierze metodę przez ukręcenie głowy).

No chyba, żeby blog umarł śmiercią naturalną, ale na to się na razie chyba jeszcze nie zanosi :)

Może być jeszcze wersja łagodniejsza, czyli wylanie mnie z pracy, co będzie równie zabójcze, gdyż nie wiem, kto wtedy spłaci moje kredyty.

W wersji wyjątkowo optymistycznej zostanę tylko opluta śmiercionośnym jadem.
A język kobita ma cięty ...

Także sprawa jest śmiertelnie poważna.
Po prostu umieram ze strachu...
Dobra, ale nie będę was już zanudzać na śmierć.
Idę ponadrabiać zaległości.
Może jak sfabrykuję parę ochłapów to złagodzę trochę śmiertelne ryzyko?

Rzucę się smokowi na pożarcie, pokajam się, złożę samokrytykę i strzelę zabójczy uśmiech a'la legalna blondynka.
W końcu nadzieja umiera ostatnia...



 poniedziałek, 27 lutego 2012




2012/02/27 21:35:35
No to miłej pracy! Tylko jak nadrobisz, to wróć.
:)


2012/02/27 22:27:20
Też mam do nadrobienia. Chcesz się zamienić?


2012/02/27 22:29:18
co za czasy - nie da się pogodzić gości i pracy. No, ale taka rzeczywistość. Mam nadzieję, że ci szefowa łba nie urwie


2012/02/27 22:31:05
Da sie pogodzić - niech goście odpracują :-)


2012/03/03 19:47:05
Powiem krótko! Nie daj się! Wracaj tu!


2012/03/07 08:38:37
@Viki, Pani M. - nie nadrobiłam jeszcze wszystkiego, ale wróciłam. W końcu trochę przyjemności się mi od życia należy :)

@Veni, obawiam się, że to jednak ty byś nie chciała się zamienić. No chyba, że lubisz pisać oficjalne raporty po angielsku, statystyki, szkolenia itp :0)

@Adam - goście przyjechali sobie odpocząć i ja o tym wiedziałam. Nie męczyli mnie w ogóle, nie musiałam wokół nich 'skakać' - tylko nie wyrabialiśmy się czasowo :)
I tak się nie nagadaliśmy do woli ...

@Kasiu - przy ok. 4 godzinach 'marnowanych' na dojazdy to jednak trochę trudno pogodzić (bo o normalnych, codziennych obowiązkach nie wspominam - pranie co prawda może sobie poleżeć przez 5 dni, co się mam stresować, ale już w lodówce przydałoby się mieć coś więcej niż światło :))

 


0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!