Searching...
czwartek, 10 listopada 2011

Mam smaka na flaka

Anglia to kraj świrów.

Serio.

Jaś Fasola, Monty Python, Little Britain - to tylko skromne przykłady.
Ale powiedzmy, że to takie nieszkodliwe świry. Albo inaczej - świrnięci w słusznej sprawie.


Ale freak'ów, takich z prawdziwego zdarzenia to trochę tu chodzi po ulicy.
Mieli nawet swój program pod tytułem Freak Like Me.


Przyznaję, że parę odcinków obejrzałam i wyjść ze zdumienia nie mogłam po 
pierwsze z powodu chorych rzeczy, które bohaterowie programu robili nałogowo (lub w ramach nerwicy natręctw, bym powiedziała), a po drugie, że oni zupełnie nie wstydzili się mówić o najintymniejszych szczegółach, demonstrując je często bez najmniejszych skrupułów, jak na przykład to urocze dziewczę, które z przyjemnością (z ekstazą wręcz) oddaje się ... obgryzaniu paznokci u nóg. Bleeee ...


Innych zajawek na youtubie nie oglądałam, ale w programie występowali np: pani która nie zje nic z talerza, dopóki nie oddzieli od siebie wszystkich składników potrawy (np. warzywa z surówki oddzielnie, ryż od sosu itp.), pan wyrywający sobie pęsetą włoski z klaty, dwudziestoparolatka ssąca smoczek, gościu robiący zdjęcia swoich kup czy pani w okolicach trzydziestki, która marzy o młodych chłopakach, którym mogłaby ... wyciskać wągry, oraz cały szereg tym podobnych odlotów.

Nie wiem, jak ci ludzie mogli po nagraniu tego programu wrócić do swojego miejsca pracy /szkoły/ znajomych itp. Ja bym chyba natychmiast wyemigrowała i zmieniła nazwisko.
Ale jak widać poczucie wstydu w narodzie zanika. Twórca tego programu wręcz uważa, że dziwactwa należy promować, jako coś do czego wszyscy mają niezbywalne prawa.
Free world, innit?


Świrów można spotkać nie tylko w reality shows.
Kiedyś znalazłam gdzieś na tablicy ogłoszeniowej taki plakacik. Reklamował on spotkania terapeutyczne dla osób ... słyszących głosy!


'Mind', to organizacja pomagająca osobom chorym psychicznie (ale w stopniu lekkim, nie przebywających na oddziałach psychiatrycznych), więc nie powinno to dziwić, że chcą pomagać osobom słyszącym głosy. Ale przyznam szczerze, że rozbawiła mnie treść tego ogłoszenia. Jakby ogłaszali herbatkę z ciasteczkiem dla mamuś, albo inne równie neutralne i niezobowiązujące spotkanie: "Słyszysz głosy? Chciałbyś spotkać się z innymi, którzy je słyszą i otwarcie podyskutować o swoich doświadczeniach? Przyjdź tu a tu."
Tak po prostu :)

Wariaci są wszędzie, ale w tym kraju albo ten gen jest częstszy, albo ... prasa o tym częściej pisze. :)

A naszło mnie dziś o tych freakach, bo właśnie przeczytałam o kolejnej pani, której ostro odbija (choć tu rzekomo to wina hormonów ciążowych).

Pani Alison Brierly, 42-letnia artystka z Yorkshire jest w zaawansowanej ciąży.
Ciąże podobno mają to do siebie, że powodują zachcianki żywieniowe. Piszę 'podobno', bo ja nigdy takowej nie doświadczyłam, a w paru ciążach już byłam.
Także jest to kolejny powód, dla którego mój mąż powinien mnie na rękach nosić: nie goniłam go po kapustę kwaszoną, nie kazałam ponownie tynkować ścian po seansie zlizywania wapna, nie obrzydzałam mu obiadu mocząc ogórki kiszone w miodzie.
Nawet wody kolońskiej nie kazałam mu zmieniać.

Ale pani Alison ma mniej szczęścia, albowiem zachcianki ją nachodzą namiętnie.
Zachcianki na ... dziczyznę.

No i git.
Niech sobie wcina te swoje bażanty, przepiórki, kuropatwy, jelenie, zające a nawet, jak twierdzi, sowy, skoro uważa, że to mięso jest bardziej mięsne niż cokolwiek innego. Niech sobie częstuje swoich przyjaciół i dorabia teorię, że mięsko jest zdrowsze, bo się wyhodowało w naturalnych warunkach, chodząc sobie swobodnie po lasach i polach.
Tylko, że ona to mięsko ... zbiera z okolicznych dróg.
Zbiera po prostu potrącone przez samochody i leżące z wywalonymi flakami na poboczach zwierzątka (no dobra, z tymi flakami to moja nadinterpretacja, ale oparta o obserwacje własne; przy okazji użytkowania dróg, nie zbieractwa bynajmniej :)) .
Potem to przyrządza i zajada za dwóch.
She is eating roadkill for two (biedne dziecko), twierdząc, że jest to DEAD GOOD !!!




Ps. Przeszukałam internet, by dowiedzieć się czegoś więcej o pani Alison. Okazuje się, że jest ona artystką nazywającą się 'roadkill recycling artist' i brała udział w programie Come Dine With Me, gdzie obcy ludzie spotykają się i gotują dla siebie, walcząc o jakąś tam nagrodę.
Pani Alison zaserwowała swoją dziczyznę współbiesiadnikom :)

A tu (klik) trochę więcej o pani i jej dziczyźnie.


czwartek, 10 listopada 2011



2011/11/11 11:53:13
czekaj czekaj. Ta pani zbiera zwłoki przy drodze i zjada?
Moja galopująca wyobraźnia od razu podsunęła mi obraz samochodu. W samochodzie pani w ciąży i jej mąż za kierownicą, jadą polną dróżka. Pani rzecze: Kochanie, trzepnij tego jelonka, zrobimy pieczeń na obiad i uwędzimy udziec na święta :)

2011/11/11 12:22:44
Tak mniej wiecej to wyglada. Notatka prasowa była bardzo zwięzła i niewnikająca w szczegóły. Upolować na żądanie pewnie nie jest łatwo, ale faktem jest, że rano na drogach angielskich hrabstw można spotkać sporo walniętych przez pędzace samochody zwierząt. Jeśli są, że tak powiem, świeżo trzepnięte i niezbyt pokiereszowane, to tak jakby ktoś faktycznie świeżutką dziczyznę 'upolował'.
Ja bym tego nie tknęła (choróbska jakieś alboco).
Zastanawia mnie natomiast czy ta pani mieszka gdzieś blisko ruchliwej autostrady, czy musi gdzieś jeździć. I jak długo jej zajmują 'łowy', bo przecież ci kierowcy nie wjeżdżają na tego zwierza aż tak często (a poza tym jest tu silna konkurencja w postaci lisów, kruków i kań).

2011/11/11 15:52:04
Jakby do tematu nie podchodzić, to jest masakra :))) Zwykła abstrakcja, nie ogarniam moim małym, miejskim rozumkiem :D

2011/11/11 17:03:12
Dla mnie to po prostu obrzydliwe i chore! Ta pani się powinna leczyć i tyle!

2011/11/11 17:14:06
@Veni, ja tego też nie ogarniam - jak i większości tych świrów, którzy nie dość że mają odloty o którym nie śniło się filozofom, to jeszcze się tym chełpią.

@Rest, może ił powinna się leczyć, ale wygląda na zadowoloną z siebie :)
(ale myślę, że ci słyszący głosy też uważają, że wszystko w normie - po prostu przychodzą się dzielić wrażeniami :))

2011/11/11 19:26:26
Dodałam link (po angielsku), gdzie pani wyjaśnia swoje motywacje i pokazuje, jak przyrządza paszteciki ze zdechłego bażanta :)

2011/11/11 21:22:39
Pamiętam,kiedyś obiło mi się o oczy,ze dziczyznę należy potrzymać parę dni w chłodzie co by skruszała.Laska zbiera już "skruszałą"?

2011/11/12 10:09:50
he, he, no chyba te 'skruszałe' też :)

2011/11/12 20:32:06
A jeszcze dodam z ostatniej chwili, że rozmawiałam z moim przyjacielem leśnikiem, który mi powiedział, że ... świeżo padła dziczyzna nie jest zła i on by nie pogadził.
Już nie wiem sama, co mam o tym myśleć.

2011/11/13 00:23:57
a ja oglądałam program o takich ludziach, ich jest więcej. Jedzą inne zwierzęta też, nie psy, ale jelenie, borsuki, inne takie. A fe, pomijając, że to padlina, ale nie badane, mogą być robaki jakieś pasożyty. Aż mi niedobrze

2011/11/13 15:15:52
Jedni zbierają padlinę z dróg, inni resztki jedzenia ze śmietników... Ja nie czaję o co chodzi ani w jednym, ani w drugim przypadku. A jeszcze jak widzę w tym kontekście słowo "artystka", to już w ogóle nie wiem, co myśleć.

2011/11/13 21:55:40
@Kasiu, dla mnie to też obrzydliwe, właśnie z (nie)higienicznego punktu widzenia.
Bleee, ohyda!

@ Żono, ci, co zbierają ze śmietników, to chyba z biedy (to raczej rozumiem), ale ta kobieta robi to, bo to niejako jej hobby. Artyzm uskutecznia też przy pomocy tych zwłok, np. robi naszyjniki z zębów lisa, lub obrazki z łapek zajęczych (autentycznie, chwaliła się w programie Come dine with me).
A 'dziczyznę-padliznę' je, bo uważa, że skoro jest za darmo, co co się ma mięsko marnować?

2011/11/13 23:11:55
No właśnie nie z biedy. Jest jakiś taki ruch ludzi, co wychodzą z założenia, że bardzo dużo jedzenia się marnuje, bo wyrzucane jest np. w sklepach, restauracjach... i są to ludzie nierzadko dobrze sytuowani. Freeganie się chyba nazywają.

2011/11/14 11:56:03
Wszyscy na swój sposób jesteśmy świrami; ja na przykład nie raz usłyszałam, że jestem dziwaczka, bo nie piję alkoholu;)

PS. Bardzo mi miło, że zalinkowałaś u siebie mój blog. Cieszę się tym bardziej, bo dzięki temu ja trafiłam do Ciebie i znalazłam tu mnóstwo ciekawych tekstów, pełnych inteligentnego humoru i nieszablonowego spojrzenia - bardzo mi się to podoba:)

2011/11/15 14:11:09
Hej Ren-ya. Dzięki za miłe słowa. Ja też lubię do Ciebie zaglądać (podziwiam wszystkich dziergających zapaleńców - mi zapał minął w wieku ok. 7 lat i jedynymi osiągnięciami były ubranka dla lalek robione szydełkiem oraz getry na drutach :).
Pozdrawiam :)

2011/11/16 14:09:08
Hej:-)
Ja kiedys, dawno, dawno temu, w Polsce, w okolicach Sobotki (lasy, wsie i lasy) "ustrzelilam" bazanta. Wlecial mi pod kola. Nie mialam nawet chwili, zeby nacisnac po hamulcu. Stanelam. Wgniecione nadkole i martwy bazant na poboczu (flaki mial w srodku :-)). Wsadzilam go do bagaznika i zawiozlam do domu. Tam jakos nie mialam smialosci sie z nim rozprawic i powiesilam go do skruszeniana sznurku, na tarasie. Nastepnego dnia zawiozlam go do babci. Ona jeszcze z tych czasow, kiedy to, aby zjesc watrobke drobiowa nalezalo zarznac kure. Babcia oskubala, wypatroszyla, ugotowala i zjadla. Do tej pory zyje a ma 93 lata. Moze ta pania , ktora zbiera martwa dziczyzne po poboczach nie nalezy nasladowac, ale obecnie jestesmy tak przyzwyczajeni do jedzenia, juz tak przetworzonej zywnosci, ze wypatroszenie ryby czy oskubanie kury to dla nas wyzsza szkola jazdy i przyprawia nas o mdlosci.

2011/11/17 09:27:30
Fakt, ja właśnie jestem z tych, co się brzydzą niemiłosiernie. I chyba bardziej tych piór niż samego mięsa. Zgadzam się, żeśmy się wszyscy stali strasznie wydelikaceni i ultrahigieniczni. Teraz wszędzie widzimy ptasie grypy, choroby szalonych krów, bakterie, robale itp.
Dlatego własnie po obejrzeniu klipu, na którym pani obrabia świeżo walnięte mięsko i po rozmowie z kolegą leśnikiem ... jestem już skłonna spojrzeć na tę panią przychylniejszym okiem ;)
Jest tylko kwestia jak ona to mięso namierza, bo przecież sama go nie 'puka' :)

Ja bym się mimo wszystko nie zdecydowała.




0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!