Searching...
piątek, 7 października 2011

nieudana operacja plastyczna

Pani Penny Johnson, specjalista od IT z hrabstwa Surrey, z połowicznie - w wyniku nieudanego faceliftingu - sparaliżowaną twarzą z 'okiem potwora' nie zdołała zniechęcić mnie do operacji plastycznych.
 
 


Nie zdołała, bo nie było do czego zniechęcać.
Chęci tej nigdy nie było :)

Boję się wszelkiego rodzaju ingerencji w delikatną materię, składającą się w 70% z wody.
Wszelkie rozcinania, nacinania, naciągania i inne memłania w mięsie mnie nie tylko brzydzą, ale tez napawają strachem, ze to mięso się zbuntuje i rozpadnie.

I mimo, że wiem, ze czasami trzeba, mimo że podziwiam zaawansowanie współczesnej medycyny, a chirurgii w szczególności (te przeszczepy twarzy, te bioniczne uszy, te świńskie serca w nas bijące, zrekonstruowane kciuki, operacje na otwartym mózgu nieznarkozowanego pacjenta lub chociażby implanty zębowe), to sama nie wlazłabym pod nóż dla podreperowania estetycznego.

Ja, nawet jak wybierałam się na niewielki (acz pod narkozą) parominutowy zabieg, to żegnałam się myślach z całym światem i uroniłam łezkę na myśl o moich osieroconych dzieciach (mąż by jakoś ten fakt przeżył).

I ja bym się miała dobrowolnie dać ciąć, słono za to buląc?!

I może jeszcze dla faceta? (Ach, zapomniałam. My, kobiety robimy to dla siebie. Tjaaaa).
Mężowi nie podobają się moje kształty?
Tough!

Mogę się trochę podszejpować dietą (bo przecież nie na siłowni ;)).
Ja i tak CHCĘ wierzyć, że on jest ze mną ze względu na moje bogate wnętrze.
Nie?
No to, bo mam ładne oczy!

Źle?
(zapytała z miną Jude Law'a* całującego Cameron Diaz w filmie The Holiday; w 5:38 minucie :)).

No to, bo płacę rachunki z mojej pensji, bo nie lubię zakupów, bo nie pytam go "O czym myślisz Kochanie?", bo nie wypominam mu, że muszę prać jego gacie, bo to ja chodzę na zebrania, gonię dzieci do odrabiania pracy domowej, podziwiam że fajną szafę zrobił w przedpokoju (bo naprawdę fajną), bo kwiatów nie każę sobie przynosić, bo robię mu księgowość, update'uję stronę internetową, bo szanuję staram się szanować jego mamę i mu kiedyś wreszcie wybaczę tego iphone'a.

Ale co mnie tak dziś naszło o tych operacjach?
Przeglądałam zdjęcia w komórce, by wkleic coś na bloga i natrafiłam na ten przeterminowany już artykuł (jak nie mam czasu by pisać w metrze to fotografuje artykuł i wracam do niego później).

Nieudana operacja plastyczna nie wzbudziła moich wielkich emocji, choć oczywiście babki mi szkoda. Przed nie wyglądała źle.
No ale się zachciało poprawek ...



Zaintrygowała mnie natomiast taka kwestia:
Pani wygrała sprawę i dostała 6 milionów funtów odszkodowania.

Takich pań, takich odszkodowań jest więcej.
Coraz wiecej.
Chociażby ostatnie ciężkie miliony za monopolistyczne praktyki, jakie musiała wybulić TPSA (choć do konca nie wiem, czy zapłacili, czy nie).

Miliardy funtów, złotych, euro, dolarów płyną do kieszeni poszkodowanych.
Więc ja się tak zastanawiam … gdyby nie te wszystkie kary, które firmy i tak upchają w cenach usług, to jakież życie byłoby tanie.
Ale nie ma 'letko'.
Ciekawa jestem, jaki procent z tego, co dziś zarobię ciężką pracą rąk (i nóg) własnych pójdzie na (pośrednie) finansowanie czyichś zachcianek, na bonusy dla prezesów, na nikomu niepotrzebne unijne dywagacje nad kształtem ogórka?
Aaa, takie tam piątkowe przemyślenia …

Ps.
Żebyście nie myśleli, że karmię was jakimiś odgrzewanymi kotletami - informacje świeżutko z pierwszych stron dzisiejszego Evening Standard. Czytają mojego bloga, czy co? :)

1. Jakaśtam pani Kelly Hoppen (pierwszy raz słyszę, słowo daję, ale to nieistotne), ofiara dziennikarskiej afery komórkowo-podsłuchowej, która niechlubnie przyczyniła sie do zamnięcia plotkarskiego lidera News of the World, otrzymała odszkowowanie w wysokości 60,000 funtów i zwrot kosztów sądowych.
Nie myślicie chyba, że pan Murdoch zapłaci za to z własnej kieszeni?

2. Pan Ali Dizaei, szycha policyjna oskarżona o rzekomą korupcję (sprawa ponownie na wokandzie), zaapelował o pieniądze na kontynuowanie procesu i swojej walki o udowodnienie niewinności, przywrócenie do pracy, spłacenie milionowego długu i odzyskanie domu, który musiał zastawić, by mieć pieniądze na ciągnące się sprawy sądowe.
I - prawdopodobnie dlatego, że niesłusznie odsiedział paręnaście miesięcy i poniósł straty moralne - otrzymał dziś od państwa zapomogę w wysokości ... UWAGA! UWAGA! 180,000 funtów.
Tytuł na całą stronę nie pozostawia cienia wątpliwości:


TAXPEYER CASH FOR MET CHIEF TO FIGHT CHARGES

No niestety nie mogę się nie zgodzić.

 

* (Jude Law w akcji)




piątek, 7 października 2011

2011/10/07 16:44:56
A jeszcze dzisiaj rano fantazjowałam o wyłuszczeniu tłuszczyku z powiek i spod mych pięknych, acz spuchniętych czegoś, ócz. ;)))
Bo czytałam właśnie o operacjach plastycznych i tylko to (na twarzy) mnie podnieciło. Ale raczej platonicznie czyli w myślach. Też nie wyobrażam sobie dobrowolnego podłożenia się pod nóż. Prędzej już dałabym sobie ciachnąć sadła z brzucha. W razie czego można zakryć fartuszkiem szpetne blizny. Ale może lepsze te sadlaste fałdy od tych blizn? Sama nie wiem...
Chyba całkiem przestanę patrzeć w lustra (i tak już mam odruch wymiotny). W pamięci i tak mam siebie stale jako wiotką dwudziestolatkę z gładkim obliczem!
Jakoś głupio tak się starzeć z godnością. ;)))
 
2011/10/07 19:26:10
Ja się naoglądałam takich programów jak The Ugly Face of Beauty i gdybym nawet miała jakieś platoniczne zachciewajki, to po tym programie się odechciewa totalnie. Nawet nie trzeba angielskiego znać - krojone i oszpecone cielska mówią same za siebie, choć się przydaje, żeby posłuchać co angielska złota młodzież ma w tej kwestii do powiedzenia (załamka totalna).

Co do obrazu własnego w lustrze, to ... ja też staram się omijać wzrokiem, aczkolwiek to też kwestia dnia. Czasami jak się nie lubię, to mi wszystko przeszkadza. Generalnie też piękna i młoda w swoich własnych oczach (no, powiedzmy, że tylko młoda) - oprzytomnienie przychodzi, jak patrzę na równolatków na Naszej Klasie ...
 
2011/10/10 22:41:37
Najbardziej zdumiewają mnie kobiety, które postanawiają się "upiększyć" za pomocą botoksu. Później możemy oglądać ich spuchnięte wargi, które w założeniu miały wyglądać namiętnie, a sprawiają wrażenie jakby je zaatakował rój szerszeni... ;-) Przecież to jest żałosne... Co takimi kobietami kieruje? Brak lustra, czy wyobraźni? p.s. a tak w ogóle, to chyba musi boleć? ;-)
 
2011/10/11 07:11:01
Brrr, na samą myśl o igle wbijanej w moje niewyparzone usteczka przechodzą mi ciarki.
Ja też zupełnie tego nie rozumiem, ani to ładne, ani zdrowe, ani normalne, bo potem - co każdy głupi wie :) - trzeba ciągle coś poprawiać, bo tam się wyciągnęło, tu opadło, a jak twarz młodsza, to i szyję by trzeba naciągnąć, a do gładkiej szyjki nie pasuje opadnięty biust itd.
 
2011/10/11 11:44:44
Fajnie się czytało.
Coś nawet jakby półuśmiech w ten pochmurny dzień ; ))
Pozdrawiam!
2011/10/11 19:29:22
@frusty - do usług :)
Dzięki.
 
2012/01/16 22:04:47
Irytują mnie takie osoby jak ty jonaszdrobniak słyszałeś że dzwonią tylko nie wiesz w którym kościele .Coś tam słyszałeś o botox-ie a nawet nie wiesz do czego on służy.Przestań głosić herezje jakoby botox służył do wypełnienia ust. Ku twojej edukacji Botox służy do WYPEŁNIENIA ZMARSZCZEK PŁYTKICH.

2012/01/23 01:35:10
@Beautycaffe - myślę, że nakryłaś i bez pudła zdemaskowałaś Jonasza i jego ignorancję w kwestii botoxu i wypełniania zmarszczek płytkich :)
Jednak sedno jego wypowiedzi - z czym się zgadzam - było takie, że efekty operacji plastycznych są najczęściej opłakane: nienaturalne i oszpecające.


0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!