Searching...
czwartek, 29 września 2011

iphone w śmieciach

Mój mąż wyznaje zasadę, że cokolwiek człowiek sieje, to i żąć będzie.

Biblijna ta zasada jakimś dziwnym trafem sprawdza mu się tylko wtedy, jak zasieje coś złego.
Nie zapłaci bankowi w porę, to już ten się postara o niezłe odsetki.
Zmarnuje trochę czasu, to mu się tak posypią obowiązki, że nie wie, w co ręce włożyć.
Wyzłośliwi się, to i żona mu jadem strzeli. I to miarą dobrą, natłoczoną, potrzesioną i przepełnioną.

Ale za to jak 'marchewkę' nasadzi, to albo mu wyrośnie zgniła jakaś, albo gady zeżrą, albo nie wyrośnie wcale.

No ale od początku.
Mój mąż wielkiej wagi do przedmiotów nie przywiązuje.
"To tylko rzeczy. Wszystko da się zastąpić, a w ogóle jak to się ma do wieczności?" - to jego główna dewiza życiowa.

Przy takiej postawie oczywistą oczywistością jest, że małżonek mój stateczny przedmiotów będących w jego posiadaniu nie szanuje.

Nie szanuje ubrań ani sprzętów (a jako facet bywa klasycznym gadżeciarzem i lubi kasę rozpuszczać na 'zabaweczki').
Samochód jest w stanie żałosnym (tu z kolei procent 'męskosci' bliski zeru).
Komórkę też traktuje głownie jako ... sposób na pozbycie się ciężko zarobionych pieniędzy. Telefonów nie odbiera, tylko oddzwania później.
Smsów (nielimitowana ilość na terenie UK) nie wysyła prawie wcale, bo mu się nie chce.
Zamiast sprawdzić coś w necie (darmowy internet do 3GB miesięcznie), woli dzwonić do horrendalnie drogich centrów obsługi klienta, gdzie za samo czekanie na połączenie z operatorem można by kupić dobry lunch.

Ale wczoraj pobił samego siebie wyrzucając swojego zaledwie dwuletniego iphone'a do kosza na parkingu przed supermarketem.
Przez przypadek.
Niechcący, nooooo ....
Czego się czepiasz, babo, przecież nie zrobił tego celowo!
Tak po prostu wziął siatkę ze śmieciami z siedzenia samochodu, pod siatką był iPhone (to oczywiście idealne miejsce na tego typu sprzęt), siatka wylądowała w koszu, a telefon z nią.
Lub wg innej przypuszczalnej wersji wypadł mu w drodze do kosza.

Oczywiście, że misio się wrócił.
Oczywiście, że kosz i parking przeszukal.
Oczywiście, że spytał się w sklepie, czy ktoś nie oddał.

No nie oddał, naiwniaku!

Ale on by przecież oddał! (i to błogie niedowierzanie w oczach, że są tacy źli ludzie na tym świecie).
I nie raz oddawał.
Zasiał.
Cóż, znowu nie wyrosło :(

Jak to mówią Anglicy: Finders keepers, losers weepers.
Już pal licho te 250 funtów.
Ale wszystkie jego kontakty z pracy, zdjęcia projektów nie umieszczone jeszcze na stronie internetowej, zdjęcia całej naszej rodziny, filmiki z dzieciakami.

A ja mam schizę na punkcie ochrony danych, niepublikowania osobistych zdjęć w necie!
A tu proszę, ktoś to wszystko dostał za friko, z iPhonem w gratisie.




Wiem, że was to wszystko mało raczej obchodzi.
Próbuję jednak się wygadać, bo podobno kobietom wystarczy wygadanie się i już im lepiej.

Muszę się wygadać, gdziekolwiek indziej, bo jak on by został moją publiką, to obawiam się, że tego ataku by nie przeżył.
W każdym razie nie psychicznie.

No wiec się wygadałam.

I co?
I jedno wielkie ...

Ale jak to się ma do wieczności?!





czwartek, 29 września 2011



2011/09/29 23:03:38
No kto jak kto, ale ja doskonale rozumiem, co czujesz! O gubieniu rzeczy wartościowych bezpowrotnie jeszcze u siebie nie pisałam, ale mam tych historii całe garście. To jest jakaś masakra. Tylko nic niestety na żal i bezsilność w tej sytuacji nie pomoże, no bo nie da się zrobić palcami "pstryk!", żeby rzeczy wróciły :(

2011/09/30 08:22:46
Żono.oburzona, a żebyś wiedziała, że myślałam o tobie, pisząc te słowa!
Najgorsze jest to, że on się w ogóle nie przejął. Tylko ja, głupia, tłukłam się przez dwie nieprzespane noce na łóżku, wyobrażając sobie, jak ktoś przegląda sobie nasze zdjęcia lub w najlepszym przypadku je kasuje (2 lata pamiątek z życia naszej rodzinki).
Ale jak to się ma do wieczności!

2011/09/30 08:50:38
Też jestem gapowata. Dlatego ani w komórce, ani na laptopiku z którym czasami się przemieszczam nie mam archiwum. Tak na wszelki wypadek.
Inna sprawa, że nawet jak pisałaś, to umkła mi płeć potomstwa. A jak jest to jest chłopiec, to te wszystkie doświadczenia potraktuj jako lekki trening

2011/09/30 08:59:55
I chłopcy i dziewczynki - cała gromada :)
A do tatusia podbni, jak cholera! (no nie, żeby tatuś miał same wady, np. przystojny jest i w sumie dobry człowiek :)).
Także już się nastawiam na więcej :)

2 comments:

  1. Mój kilkumiesięcznego iPhone'a 5 wsadził z papierem do maszyny, która, żeby ten papier równo uciąć, dociska go z siłą, jeśli mnie pamięć nie myli, 3 ton na cm kwadratowy. To nie oni, to z tymi iPhone'ami jest coś nie tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No że też ja na to nie wpadłam?! Eureka! To wszystko wina tych dziadowskich iphonów! :)

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!