Searching...
czwartek, 22 września 2011

dzieci w klatce

Jeśli chodzi o uprawianie sportu, to się nie będę wypowiadać, bo wstyd się przyznawać.
Owszem, kiedyś trenowało się i to i owo (i nie mówię o łucznictwie :)), ale teraz to już tylko zadyszka.
Oglądanie sportu to już w ogóle mnie nie bawi.
Na szczęście mój mąż nie jest nawiedzonym kibicem piłki, a zresztą od lat nie posiadamy telewizora, więc nie ma kłótni o kanały (mecz Arsenal vs. Eastenders - just kidding :))


Owszem, czasami na jakiś mistrzowski mecz w nogę mogę z podziwem popatrzeć, bo dla mnie to jest niepojęte, jak można NOGAMI w ogóle wprowadzić piłkę w ruch (wcelować w nią czyli) o innych akrobacjach nie wspominając.
Łyżwiarstwo figurowe, gimnastyka artystyczna i dobra lekkoatletyka też ujdą (jak akurat mam okazję :)).


Są jednak takie sporty, że patrzeć się nie mogę:
  • rugby i baseball - bo nie wiem, o co w tym biega,
  • wyścigi samochodowe (to w ogóle sport jest?) - bo mi serce staje, tak samo jak przy sportach ekstremalnych,
  • hokej na trawie - parodia jakaś,
  • szachy - nie na mój temperament i inteligencję (opanowałam ruchy koniem i wieżą i to był szczyt moim możliwości).
Ale sport, którego nie tylko nie znoszę, ale nie mogę pojąć, jak ktoś się w ogóle może tym fascynować jest boks i wszyskie jego odmiany.

Co jest fajnego w dwóch facetach robiących sobie (a właściwie przeciwnikowi) na życzenie miazgę z twarzy, sklapciałego ogóra z nosa i żołnierskich zębów (co drugi wystąp)?

Ogólnie wiadomo jednak, że ta paranoja ma mnóstwo fanów na całym świecie (podbno fascynował nawet paną Szymborską).

Czy to pomaga ludziom wyładować agresję?
A może daje odpowiednią dawkę endorfin (poprzez śmianie się z porażek innych).
Lub podnieca.
Lub daje poczucie wyższości (czytałam gdzieś, że obserwowanie, jak inni są bici, ranieni itp. wzbudza w nas wpółczucie i co może dać poczucie wyższości).

Albo - tak bardziej wźniośle .. boks symbolizuje współzawodnictwo, strategię, fizyczną sprawność i odwagę, czyli cechy budzące powszechny podziw?

Nie wiem.

Dla mnie to zwyczajne mordobicie wśród okrzyków ogłupiałej tłuszczy.

W Anglii ostatnio króluje (w pewnych rejonach i kręgach) inna rozrywka, a jest nią ... naparzanie się ośmiolenich (lub młodszych) dzieciaków.
Zamknięci w klatce chłopcy, bez kasków ani żadnych innych ochraniaczy leją się, ile wlezie.
Nie jest to jeszcze szczyt brutalności - raczej kogucie podskakiwania (niby zasady są takie, że nie wolno kopać, choć wątpię, czy ktoś tego przestrzega), ale cała ta atmosfera wokół tego jest moim zdaniem przerażająca.



Dzieciak dostaje manto, uderza w ryk, tatuś przeciwnika pyta się, czy chce kontynuować walkę, 'kogucik' się godzi - więc w czym problem.
Nawet mowy nie ma o brutalności jakiejś.

A pani właścicielka klubu, w którym ścierają się małoletni, też nie ma nic przeciwko (no dziwne nie jest), bo przecież te dziecięce łzy nie świadczyły o jakiejś emocjonalnej tragedii ale o frustracji spowodowanej porażką.


Policja - mimo protestów the British Medical Association i National Society for Prevention of Cruelty to Children (towarzystwo zapobiegania okrucieństwu wobec dzieci) i National Association of Karate and Martial Art Schools - nie interweniowała, bo nic nielegalnego w tym nie było.

Tak więc, jakby się wasi synkowie (lub/i mężowie) nudzili - to podsuwam wam pomysł na zabicie czasu...


czwartek, 22 września 2011

2011/09/22 23:23:53
Ależ to głupie! Do czego ten świat zmierza? To już mało ludziom walk kogutów czy psów (też obrzydliwe)? Teraz jeszcze dzieciaki na ring? Okropne!

2011/09/23 15:07:28
Chore, chore.
Do czego ten świat zmierza?
Jedni twierdzą że w kierunku krainy wiecznej szczęśliwości z ludźmi jako mini-bogami mającymi wpływ na wszystko siłą swoje woli i pozytywnego myślenia :), inni że do totalnej, nieuchronnej autozagłady ...

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!