Searching...
środa, 6 lipca 2011

pamięć doskonała

"Witam pani Fidrygauko!" - pozdrawia mnie z emfazą po polsku.
Idzie w moim kierunku rozpromieniona jakby zobaczyła dawno niewidzianą psiapsiółę.


"Witam, witam" - odwzajemniam uśmiech, bo ma tak zaraźliwie szczęśliwy, że nie da rady inaczej.
C
hoć nie wiem, co tak naprawdę mówi moja gęba, na której niestety widać wszystkie moje myśli i emocje - oj do dyplomacji ani na szpiega to ja bym się nie nadała ;)).

Więc może widać, że moja głowa uruchomiła już wyszukiwarkę i wertuje plik za plikiem niczym policyjna kartoteka cyfrowa, w poszukiwaniu czegokolwiek pasującego do coraz bardziej przybliżającej się twarzy?

Czegokolwiek!
Może być miejsce, przedział czasowy, okoliczności poznania, imię ... Zaraz, zaraz, imię to chyba Fidrygałka (że imienniczka, znaczy), bo chyba mi się przed chwilą obiło o uszy, iż ktoś tak kogoś wolał w korytarzu.
Ten szczegół to jednak zbyt mało, by dokonać pełnej identyfikacji ;).


"No, a jak się mieszka? Fajnie poza Londynem?" - pada następne pytanie.

"Oż, w mordę jeża, przecież ja się przeprowadziłam rok temu !!!! Dokładnie wtedy, kiedy byłam tutaj poprzednim razem. To ona pamięta, że się przeprowadziłam?" - czuję, jak mózg mi paruje na turbo obrotach.
"Super! Naprawdę polecam. Dojazdy trochę długie, ale da się przeżyć." - nie wiem, co jeszcze dodać, bo wygląda na to, że przy naszym poprzednim spotkaniu i tak powiedziałam wystarczająco dużo (alkoholu nie pijam, żeby nie było, że coś w jakimś pijanym widzie gadałam).

"A dzieciaczki? Dają sobie radę? Tęsknią za kolegami?" - i znowu mam minę pomysłowego Dobromira.




"A dziękuję. Nie jest najgorzej. Nie mają wyjścia. Muszą się przyzwyczaić :)"
"No właśnie, moje też dojeżdżają do 'Josepha', bo to dobra szkoła więc ich nie chcę przenosić."

I tu już mi się zapala jakieś światełko. "St. Joseph" to szkoła katolicka w dzielnicy, której kiedyś mieszkałam. Wiem, że tam nie mieszkała, bo wbrew pozorom mam bardzo dobrą pamięć do twarzy. No tak mi się przynajmniej do dzisiaj wydawało :) Ale może to jakaś znajoma znajomej ...


Nie mogłam sobie za nic przypomnieć. Pogadałyśmy jeszcze chwilkę o fidrygałkach :), pożyczyłyśmy sobie udanych wakacji z potomstwem i każda poszła w swoją stronę.


Czapki z głów!


Ma kobieta pamięć!

I żebym to jeszcze była jakąś sławną osobą, czy kimś dla niej ważnym :))

Jak gadają mądrzy ludzie - jak się nawet nie pamięta imienia osoby przedstawiającej się nam - to świadczy o ... egocentryzmie katastrofalnym.
Więc wiecie już, co o mnie myśleć :)
Co prawda usprawiedliwiam się jeszcze sama przed sobą, że jestem wzrokowcem, a nie słuchowcem, że potrzebuję kilku powtórzeń itd.
Ale fakty są nagie.


Dopiero pisząc tę notkę przypomniałam sobie, skąd ją znam. To znajoma mojej byłej sąsiadki. Spotkałyśmy się na przyjęciu urodzinowym jej syna. Zgadałyśmy się, wtedy, że bywam w miejscu, w którym ona pracuje i rzeczywiście rok temu wpadłyśmy na siebie.
Pewnie mnie obgadują z moją sąsiadką*. 
Bo inaczej skąd by to wszystko pamiętała? :))


* Ponieważ buźki, emotiki i inne ;-P mogą być w internecie mało czytelne, oświadczam wszem i wobec, że to żart. Życzyłabym sobie być tak pogodną, otwartą na innych osobą. 
Czapki z głów!


środa, 6 lipca 2011

2011/07/07 10:31:17
Mój M. niegdyś, gdy do szkoły autobusem dojeżdżał - wsiadł, rozejrzał się, ktoś się do niego uśmiechnął, to podszedł i się przywitał. Cześć-część, jak leci - w porządku, itepe. Nie bardzo im się ta rozmowa kleiła, to w końcu zaczęli dochodzić skąd w ogóle się znają. I okazało się iż:.. w ogóle się nie znają. Jeżdżą po prostu tym samym autobusem :)))

2011/07/07 23:19:45
Ha, ha, niezłe :) Jak widać, może i działać w przeciwną stronę.

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!