Searching...
poniedziałek, 27 czerwca 2011

małżeństwo z przymusu

Reklama społeczna
Czy spełnia swoją funkcję?
Nie wiem.
Pesymisci pewnie myślą, że to pieniądze wywalone w błoto.
Ja chciałabym myśleć, iż jednak na coś się przydają te tony papieru pocięte w plakaty. Przynajmniej jakaś myśl zaświta, że można żyć inaczej, że coś tu nie gra, skoro ktoś jest na tyle zdeterminowany, by trąbić o tym na ulicach. I przynajmniej jest numer telefonu, strona internetowa, jakieś w miarę dyskretne wyjście awaryjne.


Czy starczy odwagi, by pójść pod prąd?
Przeciwstawić się rodzinie, społeczności, tradycji, historii, religii?
Możnaby powtórzyć za 'Skrzypkiem na Dachu': "Jak mocno można się nagiąć, by się nie złamać?"


Tylko że tam była jednak mowa o kompromisach, była próba zrozumienia drugiego człowieka. Cóż, w końcu okazało się, że ktoś zrobił jeden krok za daleko, by mógł być zaakceptowany. Kara była okrutna - ostracyzm a wręcz emicjonalno-społeczna banicja.
Ale ... było to jednakże konsekwencją wyboru.
Wyboru okrutnego i bolesnego, ale jednak wyboru.



W przypadku zmuszania do małżeństwa (forced marriage) - nie mylić z małżeństwem aranżowanym (arranged marriage), które często odbywa się bez miłości, ale za przyzwoleniem obu stron, które uważają to za normę kulturową i żywią nadzieję, że 'love comes with marrage' - o takim wyborze nie ma mowy. Jest nakaz, którego niewypelnienie ma skutki śmiertelne. I to najczęściej bez wyrzutów sumienia uśmiercającego, choćby był on nawet twoją rodzoną matką.

Czy taki plakat ma zatem szansę?


Napis głosi: "Małżeństwo z przymusu to pogwałcenie praw a nie kwestia kulturowa."


poniedziałek, 27 czerwca 2011

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!