Searching...
poniedziałek, 13 czerwca 2011

idea dla idei

Nie wiem, czy Blox nie lubi mojej komórki, czy moja komórka nie lubi pociągów dalekobieżnych, ale nie raz i nie dwa moje wypalcowane wypociny zostały brutalnie, acz potajemnie skasowane (naciskałam 'Zapisz'', a tu mnie gad wylogowywał).

Dziś rano też mnie tak wrobił, ale jakoś dobrnęłam do końca wpisu. Po to tylko, by przed chwilą zauważyć, że się wziął i nie opublikował.

A zatem mój wpis poranny :)
Tak więc w piątek udzielałam się społecznie.
To udzielanie tak mnie zmęczyło, że nawet nie miałam siły nic napisać pokłutymi po 6 godzinach szycia palcami.
 

Moim zadaniem było stworzenie sielankowego obrazka o tematyce 'plaża'. Morze, piasek i niebo należały do mnie. Wszystkie inne ozdobniki sporządzone były młodocianymi łapkami. Sporządzone z niedokładnością i niedbałością jak najbardziej odpowiednią dla wieku artystów.
I dobrze, niech się młodzież uczy. Tylko, że to na mnie spadła konieczność przyszywania tych guziczków, cekinów, dupereli, mocowania sznureczków, koraliczków, kordonków, co to już niby były przyszyte :))
Całość wyszła całkiem sensownie; nawet można się domyślić, co jest co, choć z wyjątkiem paru elementów ewidentnych (jak palma, domek, ryba, samochód i latarnia morska) trudno załapać, co autor miał na myśli.


Dlaczego mnie spotkała ta przyjemność? Albowiem na każdego rodzica pada obowiązek udzielania się. Inni robią to chętnie i bez przymusu. Inni tylko odhaczają swoją kolejkę - i ja niestety do takich należę. Nie żebym była aspołeczna jakaś, ale praca zawodowa wykańcza mnie wystarczająco. Oczywiście jakbym się uparła, to siłą by mnie nikt do tej szkoły nie zaciągnał, ale ... po prostu wypadało choć z raz się pokazać.

Nie powiem, żeby to było moje ulubione zajęcie - siedzieć wśród paru takich mądralińskich,  głupawo się do nich uśmiechając i odpowiadać na miliardy pytań, tudzież znosić ich fochy, bo akurat ich chmurka się już nie zmieściła na niebie. Nie, praca nauczyciela jest zdecydowanie nie dla mnie :)
Morza oczywiście nie zdołałam przyszyć w całości, wiec cały ten majdan wylądował u mnie w domu. Taaaa, to był mój wymarzony weekend! Szycie. Niestety nie starczyło mi czasu, by z rozpędu pozaszywać swoje własne rzeczy, którym tez przydałoby się scalenie przy pomocy igły i nitki.

Najgorsze, ze to było dopiero jedno dziecko. Ale w tym roku szkolnym chyba jednak tylko do tego się ograniczę. Trudno. Angażowanie się w edukacje własnych dzieci jest wykańczające :)

A "morze" … może powisi gdzieśtam na ścianie przez miesiąc i wyląduje w morzu śmieci. I tak jego żywot i tak będzie dłuższy niż pewnego zamku z piasku (z piasku? trochę wątpię, no chyba że z dodatkiem cementu :)), który ujrzałam w porannym Metrze.
Pan budował go … 2,5 tygodnia.
Cóż mój weekend w porównaniu z takim poświęceniem!!!

Podziwiam, ale z lekkim niedowierzaniem, że mu się chciało zrobić coś tak niewiekopomnego :)) (pięknego, ale nietrwałego - miałam na myśli)




Ps. Ale jazz! Trochę mnie wcięło. Poszłam po paru dniach do szkolnego sekretariatu, a tam ... wiszą moje piątkowe wypociny. Może powiszą dłużej niż miesiąc? :)




poniedziałek, 13 czerwca 2011
 
2011/06/14 08:20:44
O następnym razem daj znać, to podrzucę Ci pare pomysłów na prace, które nie wylądują w śmieciach;-) Tak się składa, że ja się też udzielałam w szkole tej wiosny, ale robiłam to www.art-mama.pl/inspiracje/test-1/56-limaczek-projekt-na-dzie-dziecka.html
Smarki wydawały się zadowolone. Oczywiście już po tym, jak pozwoliłam im z powrotem oddychać ;-)

2011/06/15 00:31:20
Bardzo piękny 'ślimok'. Dziękuję - podrzucę moim maluchom, bo akurat lubią. Jeśli chodzi o szkołe, to niestety temat miałam narzucony i musiałam tylko poprzyszywać to, co rjebjata wytworzyła. Nie wolno mi się było nawet odezwać, co by ducha TFUrczego nie gasić. Zmagałam się trochę z tym, gdzie przebiega granica między swobodą tworzenia, a ... kształtowaniem gustów, ale szkoda mi było czasu na kłótnie. A niektórym żyłka wyskakiwała, gdy ośmielałam się wtrącać swoje sugestie. Więc tylko grzecznie szyłam (zapomniałam zrobić zdjęcia).
Jeśli chodzi o wyrzucanie, to tu się wszystko wyrzuca. Powisi trochę, powsi i szur - do kosza.



0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!