Na przykład na takie:
Ot,
hulajnogi zostawione przed szkołą przez dzieci. Przez dzieci, dodam, z
niewielkiego miasteczka, gdzieśtam w Anglii. Tkwią sobie grzecznie w
tym płotku przez cały dzień, czekając na właścicieli, którzy odjadą nimi
gromadnie o 15:30.
Hulajnogi
są majątkiem ruchomym o niewielkiej wartości (taką bylejaką można kupić
za £10, czyli ekwiwalent 6 bochenków chleba), co nie zmienia faktu, że
jest na świecie wiele miejsc, gdzie te '6 bochenków' natychmiast by się
komuś przydało.
Ale
nie w miejscach takich jak te, nieskażonych zasiłkami socjalnymi,
'kulturą' bierności i postawą roszczeniową.
Bo - tak sobie to tłumaczę - jak ktoś ciężko haruje na wszysto, co ma i czym chce się cieszyć, to po prostu 'nie pożąda żadnej rzeczy bliźniego swego' niezależnie od tego, czy i jaką religię wyznaje, i tego też uczy dzieci i dzieci dzieci i dzieci dzieci dzieci.
Bo - tak sobie to tłumaczę - jak ktoś ciężko haruje na wszysto, co ma i czym chce się cieszyć, to po prostu 'nie pożąda żadnej rzeczy bliźniego swego' niezależnie od tego, czy i jaką religię wyznaje, i tego też uczy dzieci i dzieci dzieci i dzieci dzieci dzieci.
Tak myślę.
No ale wchodzę tu już na grząski grunt polityki i ryzykuję posądzenie mnie o demagogię, a ma być lekko, łatwo i przyjemnie.
Zostawiam więc hulajnogi i marzenia o idealnym świecie i ruszam dalej ...
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)